Najlepsze są długie weekendy majowe!
Maj to dla mnie szczególny miesiąc z wielu powodów, a majówki to najprzyjemniejsze weekendy. W czasach szkolnych, maj oznaczał szybko nadciągające wakacje i wizję nagrody za długie miesiące mordęgi. Na studiach, długi weekend majowy to był taki miły przerywnik zaraz przed ciężką sesją. Teraz, kiedy jestem „etatowcem”, majówka to przedsmak urlopu i czas, kiedy od kilku lat niezmiennie dopada mnie wanderlust.
Lubię ten stan, bo to właśnie w maju robię najwięcej planów podróżniczych, zamiast Facebooka przeglądam mapy i strony podróżnicze na potęgę. Maj to też czas, kiedy w Polsce wszystko kwitnie i jest tutaj po prostu obłędnie pięknie i dlatego właśnie w tym czasie mam największe parcie do wyjazdów w Polskę. Zebrało mi się trochę na wspominki i postanowiłam zrobić przegląd moich ostatnich ośmiu majówek (i fryzur!) Jedziemy!
Majówka w 2009 – opalanie nad jeziorem Kierskim w Poznaniu
To mój pierwszy rok w Poznaniu i długi weekend majowy trwa.. zaledwie dwa dni. Jestem jeszcze totalnie zafascynowana tym miastem, dużo mi zostało do odkrycia, ani w głowie mi jakieś wyjazdy. Na majówkę wybieram się z Wojtkiem na spacer wzdłuż jeziora Kierskiego. Jest tak upalnie, że w połowie drogi, znajdując jedną z plaż, zdejmujemy ubrania i opalamy się pierwszy raz tego roku. A w poniedziałek na uczelnię.
Majówka w 2010 – spływ kajakowy Piławą: 3 dni
Długi weekend majowy trwa całe trzy dni. To mój pierwszy spływ kajakowy. Jeszcze nie do końca wiem jak się steruje kajakiem i czasem płynę nie w tym kierunku, w którym chciałam. Trochę mnie to frustruje, ale z drugiej strony mam straszny ubaw z pływania pod zwalonymi pniami i wymijania innych przeszkód. Pierwszy dzień majówki spędzamy głównie na jeziorach, na drugi dzień mam takie zakwasy w ramionach, że nie mogę ubrać koszulki. Pogoda dopisuje aż do poranka trzeciego dnia, kiedy to budzimy się w strugach deszczu. To ma być maj? Serio? Z niepokojem sprawdzam, czy namiot nie przecieka, ale na szczęście daje radę, jest tylko nieprzyjemnie. Wniosek: namiot za 100 zł z allegro nie taki zły! To jego chrzest bojowy, potem będzie z nami jeździł w dalsze zakątki Polski i Europy. (Spoiler z 2016: NADAL go mamy! I nadal działa!)
Majówka w 2011 – spływ kajakowy Słupią: 4 dni
Weekend majowy tym razem trwa całe cztery dni. Z piątkiem, nawet pięć! To już mój drugi spływ kajakowy, tym razem Słupią.
Słupia – meandrująca rzeka, z dużą liczbą powalonych pni, wystających gałęzi, kamieni, wymagająca już jakiegoś skilla w sterowaniu kajakiem, gdyż prąd bywa czasem dość silny. Cztery dni otoczeni tylko dziką naturą, sporadycznie mijamy osady ludzkie. Podczas tej majówki nie jest też zbyt ciepło. W ciągu dnia i w słońcu da się wytrzymać, ale wystarczy, że wpływamy w cień, a robi się dość chłodno. W nocy grzejemy się ogniskiem, jednak w pewnym momencie trzeba w końcu iść spać. W nocy temperatura spada do zera stopni, jest masakrycznie zimno. Mój śpiwór jest do +7 stopni. Zakładam wszystko co tylko mam i obwijam się szczelnie folią termiczną. Snem tego nazwać nie można, ale trochę udaje się odpocząć. Lądujemy w Ustce, mojej ulubionej nadmorskiej miejscowości. W lecie przepełniona głośnymi turystami i zapachem gofrów, na wiosnę i w zimie cicha, spokojna, piękna. Lubię tam wracać.
Majówka w 2012 – Mini Eurotrip autostopem: Praga, Wiedeń, Budapeszt
Długi weekend majowy można sobie zorganizować na całe sześć dni! Wróciłam właśnie do Polski z Erasmusa w Monachium i mnie nosi. Bakcyl na podróżowanie rozwinął się przez ostatnie kilka miesięcy kiedy praktycznie każdy weekend spędzałam zwiedzając inną bawarską miejscowość. Zamiast na spływ, na majówkę jedziemy z Wojtkiem w Europę. Portfele raczej pustawe, toteż decydujemy się spróbować szczęścia w autostopie i CouchSurfingu. Pierwsze złapane auta i moje wielkie zdziwienie: TO DZIAŁA!. Jedziemy do Pragi, gdzie dwa dni spędzamy na kanapie u czeskiej pary z uroczym psem. To nasz pierwszy CS i pewnie zachowujemy się trochę sztywno, jak to się robi? Chcę za wszystko dziękować, Wojtek mi mówi że mam wyluzować. Z Pragi jedziemy do Wiednia. Tutaj też mamy CSa, tym razem jest to Hiszpan będący na wymianie. Wszystko pięknie ładnie, ale czujemy się trochę osaczeni. Motto zwiedzania Wiednia to „Let’s go! Take a picture and let’s go!”. Nic z tego Wiednia prawie nie pamiętam, bo przez niego prawie przebiegliśmy. Chcąc odczepić się od tak gęstej opieki, skracamy pobyt i jedziemy do Bratysławy. Po drodze coś nam nie idzie i koniec końców lądujemy w Budapeszcie u kolejnej świetnej pary. Idziemy z nimi na spacer, jest też dużo rozmów, zaczynam czuć ten CouchSurfing. Zostajemy trzy dni.
Majówka w 2013 – Dwutygodniowy „weekend” majowy w Turcji
Podskórnie czuję, że era bezkarnie długich studenckich weekendów chyli się ku końcowi i postanawiam weekend majowy rozciągnąć do 16 dni. Kierunek? Turcja! Dlaczego? Bo tam nie byliśmy, a Pegasus Airlines rzucił bardzo tanie bilety przez Lwów. Żeby dostać się do Lwowa spędzamy niemal cały dzień w Polskim Busie do Rzeszowa, cena – 7 złotych. Potem nocleg w hotelu sportowym, ja mam jakiś chorobowy zjazd i jeszcze na korytarzu się drą w nocy jacyś idioci. Po nieprzespanej nocy wstaję jak zombie. Na szczęście w pociągu do Przemyśla mi przechodzi, ahoj przygodo! Potem jeszcze przeprawa na ukraińską stronę przez legendarne przejście w Medyce i jesteśmy na Ukrainie! W końcu! Marszrutki, trolejbusy, urocze kawiarenki na starym mieście, spędzamy też trochę czasu z Igorem, który jest zawodowym pokerzystą i do tego witarianem. Drugiego dnia jedziemy na lotnisko, ale wrócimy tu jeszcze! Lądujemy po azjatyckiej stronie Stambułu, chcemy złapać jakiś bus do Kapadocji. A tu jak na złość wszystkie miejsca wykupione! Jest noc, siedzimy na chodniku, słychać jak muezzini nawołują wiernych na modlitwy, ja jestem urzeczona ale nieco spękana. Dobrze, że jest ciepło. Jedziemy busikiem za miasto, do głównej centrali Metro Bus, może tam coś się uda wskórać. Językiem migowym wyjaśniamy o co nam chodzi, nie ma miejsc, nie ma! Wtem jest rozwiązanie. Wojtek i mój plecak do jednego autokaru, ja do drugiego. O 6 rano mamy się rzekomo spotkać. Co mi tam, idę! Jestem jedyną nie-Turczynką w autokarze i widzę sporo zaciekawionych spojrzeń. Zatrzymujemy się na stacji benzynowej, pierwsze zdziwienie, te ubikacje naprawdę są inne! O 6 rano, niedaleko słonego jeziora Tuz dołączam do Wojtka – udało się! Kapadocja jest nieziemsko piękna, czuję się jak na innej planecie. Formacje skalne, bujna natura, wąwozy, balony o brzasku! Więcej o tym napiszę niedługo. Po Kapadocji ruszamy dalej, do Amasyi, potem do Samsunu, Bafry i, na koniec, do Stambułu. Ah ta majówka!
Długie – krótkie weekendy majowe w 2015 i 2014 – majówka w mieście.
Odwiedzamy knajpy, parki, raczej nic specjalnego. Niestety, te majówki spędzam za biurkiem. Plus jest taki, że kiedy większość jest na wyjazdach, biuro jest niemal puste i jest niewiele do roboty.
Majówka w 2016 – aktywny długi weekend w Wielkopolsce
Weekend majowy rozciąga mi się do czterech dni. Bez jakichś większych fajerwerków, za to bardzo przyjemnie, tegoroczną majówkę spędzam aktywnie, tak jak lubię, chodząc tak dużo, że wieczorem jestem tak wymordowana, że zasypiam w trzy minuty. Uwielbiam stan takiego fizycznego zmęczenia, kiedy wydaje się, że ciało już więcej nie może, a tu niespodzianka! Jeśli głowa może, to ciało też może. O szlakach pieszych i rowerowych w Wielkopolsce przeczytasz wkrótce TUTAJ.
Pierwszy dzień spędzamy w Parku Krajobrazowym Puszcza Zielonka, nieziemsko pięknym lesie z dziesiątkami szlaków pieszych i rowerowych. Tym razem tropimy bobry i zakradamy się do opuszczonych budynków w Annowie – wsi, w której mieszka całe… 62 osoby! W jednym z opuszczonych budynków znajdujemy starannie pochowane między cegłami … świerszczyki.
Drugi dzień przeznaczamy na Wielkopolski Park Narodowy. Plan: 12km szlak ze Stęszewa do Mosiny. Po drodze jest tak pięknie i uroczo, że nie sprawdzamy map i orientujemy się 6 km za późno, że poszliśmy nie tą ścieżką co trzeba. W efekcie z 12 km robi się 20, ale i tak jest fajnie, bo pogoda i widoki dopisują. Wielkopolski Park Narodowy jest, moim zdaniem, trochę niedoceniany. Ot, niby tylko lasy i parę jezior, ale mówię Ci, tam jest po prostu pięknie. Są malutkie wsie, iście sielskie krajobrazy, sady owocowe, jeziora, a na jednym z nich (Góreckim) jest nawet zamek! Dziś tematu nie wyczerpię, więcej o WPNie będzie w osobnym wpisie.
Oprócz fajnych miejscówek na weekend majowy, możesz też zobaczyć jak dawno temu robiłam zdjęcia. :P Trochę się ich teraz wstydzę, no ale cóż, nie od razu Kraków zbudowano. Te foty to też najlepszy dowód na to, że aparat ma kolosalne znaczenie. OK, to fotograf robi zdjęcie, ale musi mieć czym. :) Niemal automatycznie jak przesiadłam się na lustrzankę, Pentaxa K-10, przestałam robić zdjęcia na automacie i zaczęłam się tej fotografii uczyć. I ćwiczyć. Jeszcze dużo przede mną, ale postęp jest. Ah, no i widzisz jakie miałam fryzury. Rudy jest the best!
Maj jeszcze się nie skończył. Za kilka dni lecę do Kosowa i już nie mogę się doczekać. Będzie świetnie, czuję to! Planów nie mam, jedynie ogólny zarys. Chcę pochodzić po górach, spędzić trochę czasu w Prisztinie i koniecznie zwiedzić Prizren. A jeżeli wystarczy czasu, to jeszcze kilka innych, mniejszych miejscowości. Ten wyjazd będzie spontaniczny, plany i deadliny mam w pracy, na wyjeździe chcę od tego uciec.
Jak Ty spędzasz maj? Wyjazdowo czy domowo? Acha, jeżeli byłaś (byłeś) w Kosowie, to daj znać w komentarzach. Nie chcę zbyt wiele planować, ale chętnie pozbieram informacje o tym, co warto zobaczyć.