Atrakcje Czarnogóry – siedem najciekawszych miejsc, które musisz odwiedzić
Atrakcje Czarnogóry spełnią oczekiwania nawet tych najbardziej wymagających. Mimo to, Czarnogóra wzbudziła we mnie bardzo skrajne emocje. Moje zadurzenie w krajach bałkańskich trwa od dobrych trzech lat, a zaczęło się od krótkiego i intensywnego wypadu do Chorwacji. Miałam wtedy za mało czasu, żeby dotrzeć do Czarnogóry, ale to właśnie o tym kraju śniłam po nocach, nie o bardzo zatłoczonej i turystycznej Chorwacji.
Kiedy w końcu udało mi się dotrzeć do Czarnogóry, rok później, to prawie zeszłam na zawał. Moje wyobrażenia o kraju nieskażonym grubszą turystyką okazało się kompletnie wydumane i nierealne. Urokliwe nadmorskie miejscowości były tak samo zatłoczone i hałaśliwe jak te w Chorwacji, autokary wypluwające dziesiątki spragnionych słońca turystów przyjeżdżały kilka(naście)razy dziennie, na niektórych plażach muzyka dudniła tak głośno, że własnych myśli nie słychać, naganiacze nie odstępowali mnie na krok, a jak autostop, to tylko za pieniążki, czasem większe niż taksówka.
Kiedy gorzki smak rozczarowania przysłaniał mi piękne widoki, wyjechałam z wybrzeża, żeby spędzić trochę czasu w górach. I co? I okazało się, że Czarnogóra może być pusta, niezadeptana, dziewiczo piękna i tak wspaniale cicha, że można w końcu wsłuchać się w siebie. Wszystko oczywiście zależy od miejsca, do którego pojedziemy.
I tutaj dochodzę do sedna – Czarnogóra to wspaniały kraj, bałkańska perełka, do której warto pojechać, szczególnie, że przez mnogość atrakcji, jest tam co robić. Jest bardzo zróżnicowana i ma do zaoferowania wiele zarówno tym, którzy preferują podróże poza utartym szlakiem, jak i tym, którym marzy się urlop spędzony na leżaczku z drinkiem w ręce. Trzeba jednak dostosować wyobrażenia do rzeczywistości. Wybrzeże Czarnogóry jest hiperturystyczne. Autentyczność leży nieco bardziej w głąb kraju.
Stary Bar – najpiękniejsza z atrakcji Czarnogóry
Stary Bar to najpiękniejsze miejsce w Czarnogórze. Zacznę moją subiektywną listę z grubej rury, bo od miejsca, które uważam za najpiękniejsze, najbardziej urocze, najbardziej przyjazne i w ogóle NAJ pod każdym względem i to nawet nie w samej Czarnogórze, ale na Bałkanach w ogóle.
Stary Bar położony jest zaledwie 4 kilometry od wybrzeża, a już można odpocząć od męczących tłumów i innych plażowiczów (bo tam nie ma plaż, hehe). W centrum starówki jest uliczka, cała z kamienia. Uliczka zaczyna się studnią, po czym łagodnie opada, aby całkiem stromo wznosić się aż do ruin twierdzy.
Ruiny zamku są główną atrakcją Starego Baru w Czarnogórze. Zwiedzałam je późnym popołudniem w promieniach zachodzącego słońca. Długo przed i długo potem nic nie wywarło na mnie tak piorunującego wrażenia. Oprócz ruin, wokół Starego Baru jest mnóstwo malowniczych gór. Wystarczy minąć twierdzę, dalej niż sięga bruk, aby znaleźć się w otoczeniu natury tak pięknej, że dech zapiera. Sady oliwne, zielone pagórki i skaliste szczyty, czyste ale pieruńsko zimne źródełko, tak głębokie, że do dna nie da się donurkować.
Ze Starego Baru można też pokusić się o wejście na Rumiję, 1594m, skąd z jednej strony widać jezioro Szkoderskie (kolejną atrakcję Czarnogóry, ale o tym jeziorze piszę we wpisach z Albanii), z drugiej Adriatyk. Szlak jest kompletnie niezadeptany, ale o tym więcej szczegółów napiszę w kolejnym wpisie.
Oprócz gór i nieziemskich widoków, ze Starego Baru można spacerkiem dojść pod najstarsze w Europie drzewko oliwne. To drzewko to jedna z ważniejszych atrakcji Czarnogóry w ogóle. Wieść gminna głosi, że ma ponad 2000 lat. Aby tam dojść, trzeba iść w kierunku odwrotnym do twierdzy i po prostu zapytać kogoś o drogę, na pewno pomogą. Droga w sumie jest jedna, więc ciężko się zgubić.
Po trzecie, w Starym Barze jest jedyna w swoim rodzaju cukiernia prowadzona przez szalenie pomocnego i przyjaznego cukiernika. Nie dość, że pozwolił nam zostawić u siebie plecaki kiedy robiliśmy obchód po okolicy, to jeszcze załatwił zniżkę na uroczy hotel w samiutkim centrum, z widokiem na zabytkową uliczkę i góry. A przy odjeździe dał bezy na osuszenie łez.
Cetinje – spokojna, historyczna atrakcja Czarnogóry
Każdy omija Cetynię, a ja przewrotnie napiszę, że trzeba tam pojechać. Chociażby po to, żeby nacieszyć się przebywaniem w miasteczku, w którym nadal większość stanowią Czarnogórcy, a nie rozentuzjazmowani plażowicze.
Poza tym, ta niewielka mieścina skrywa w sobie całkiem sporo atrakcji. Moim osobistym numerem jeden jest mauzoleum Daniły I na Skale Orla. Prowadzi do niego niezbyt wymagająca ścieżka, a ze szczytu można dokładnie obejrzeć rozmieszczenie całego miasteczka oraz okoliczne góry. To co mi się podobało najbardziej, to starsi panowie grający w karty, którzy na tym wzgórzu są po prostu zawsze.
Oczywiście, w Cetinje są i cerkwie, monastyry i inne muzea, ale szczerze mówiąc, to nie one sprawiły, że tak mi się tam spodobało. Cetnije to luz, życie wolniejsze i cichsze niż na wybrzeżu, normalniejsze temperatury, malutkie uliczki z sąsiadami spokojnie gawędzącymi na chodnikach, koty cichym krokiem podążające za nielicznymi przyjezdnymi i ciekawe spojrzenia lokalnych na dziewczynę z wielkim plecakiem. A rano, robienie kawy na palniku przy cerkwi w towarzystwie starszego pana, który mieszanką różnych języków opowiada zawiłą historię Czarnogóry.
Z Cetinje już rzut beretem do kolejnej ciekawej atrakcji Czarnogóry, czyli do Mauzoleum Piotra II Petrowicia-Niegosza skąd prowadzi piękny szlak przez góry Lovcen prosto do Kotoru. Bywa stromo, bywa momentami niebezpiecznie, ale jest tak pięknie, że warto te 10 km przejść. Któż by nie chciał idąc w górach spoglądać na Adriatyk? Acha, dodam do tego, że szlak jest bardzo dobrze oznakowany, a turystów… BRAK.
Kotor – najciekawsza atrakcja Czarnogóry, najpiękniejsza wieczorem
Starówka Kotoru będzie strzałem w dziesiątkę dla zbieraczy obiektów UNESCO. Kotor to zdecydowanie jedna z najciekawszych atrakcji Czarnogóry. Wąskie uliczki, kwiaty w oknach, malutkie, kamienne cerkwie, urocze kawiarnie z gęstą, gorzką kawą, koty i jeszcze więcej kotów, a to wszystko pod Twierdzą św. Jana dumnie spoglądającą na miasto.
Jeżeli chodzi o położenie, to Kotor ma szczęście. Otoczony przez góry, z widokiem na Bokę Kotorską jest marzeniem wakacyjnym wielu turystów. Jeżeli chcesz uniknąć tłumów, to polecam wybrać się na zwiedzanie wcześnie rano lub po 17, wtedy liczba turystów się zmniejsza. Dzieje się tak ponieważ do Kotoru przypływa i przyjeżdża sporo wycieczek między 9:00-10:00 i odpływa, odjeżdża późnym popołudniem.
Znowu trochę na przekór napiszę, że najlepszą rzeczą w Kotorze jest widok na zatokę z góry wznoszącej się nad Twierdzą św. Jana. Trzeba się trochę natrudzić, żeby tam wejść. Na szczyt idzie się kamienną drogą wykutą w skałach i trzeba być gotowym na solidny ból w łydkach, bez względu na to, czy idziemy na czy z góry. Przewyższenie wynosi około 1000 metrów, więc dobrze zaopatrzyć się w zapas wody i coś do jedzenia. Widok podczas zachodu słońca na Kotor i zatokę – warty wylanej każdej kropli potu.
Budva – imprezowa atrakcja Czarnogóry
Budva zwana jest także małą perłą Adriatyku i coraz bardziej konkuruje o względy turystów z bardziej znanym i większym Dubrownikiem. Zaplecze noclegowo-imprezowe jest tutaj bardzo rozwinięte, ponieważ oprócz Czarnogórców, zjeżdżają tutaj tłumnie także głównie Serbowie, Niemcy, Polacy i Rosjanie. Stare miasto, całe z kamienia, robi naprawdę niesamowite wrażenie. Kto był w Dubrowniku, ten wie czego mniej więcej można się w Budvie spodziewać. Wąskie uliczki, kolorowe, drewniane okiennice, koty, które opanowały wszystkie kąty i bramy, urocze restauracyjki i kafejki, stare, tajemnicze cerkwie. Po murach otaczających stare miasto można się przejść. Można wtedy zaglądać turystom przez okna, oglądać czerwone dachy i pranie rozwieszone między balkonami. W skrócie, typowo adriatycki klimat, którego nie można ominąć. Na starym mieście można połączyć się darmowym miejskim wifi, które, choć nieco powolne, to działa.
Mimo tych wszystkich zalet, to właśnie z Budvą mam problem. Z jednej strony jest to piękna nadmorska miejscowość, z obłędnymi plażami i piękną starówką, z drugiej strony, jest to jedna wielka turystyczna machina z głośnymi klubami, hotelami gdzie nie spojrzysz, rozwrzeszczaną i pijaną młodzieżą i nowobogackimi Rosjanami w złotych łańcuchach chodzącymi krokiem współczesnych kolonizatorów. Dlaczego? Ponieważ spora liczba nieruchomości w Budvie – i na Czarnogórskim wybrzeżu w ogóle – należy do nowobogackich Rosjan. Niektórych to może zniechęcać, mnie po prostu denerwuje, że pozwala się na rozprzedawanie tak pięknego kraju w obce ręce. Koleją rzeczą, która nie zachęca jest to, że wszystko wydaje się mieć tutaj swoją cenę. Mimo pięknych widoków, niezbyt fajnie się tutaj czułam.
Ulcinj – egzotyczna atrakcja Czarnogóry, czyli jedną nogą w Albanii
Ci, którzy mieli okazję pobyć w innych miejscowościach w Czarnogórze mogą przeżyć w Ulcinju lekki szok. Oprócz całkiem przyjemnej, kamiennej starówki położonej na wzgórzu, skąd można podziwiać piękne zachody słońca, Ulcinj jest chaotyczny, głośny, prowizoryczny. Zupełnie jak Szkodra, zupełnie jak Tirana. Nic w tym dziwnego, skoro w Ulcinju większość stanowią Albańczycy (około 60%) a w panoramie miasta częściej widać minarety niż cerkiewne krzyże.
Mi się minarety osobiście bardzo podobają, nie lubię też zbyt uporządkowanych miast, dlatego Ulcinj polubiłam. Polubiłam to miasto także dlatego, że ma bardzo sympatycznych mieszkańców, dzięki którym po raz pierwszy pomyślałam, że tak naprawdę, to chciałabym pojechać do Albanii (o tym jeszcze będzie na blogu, bo to grubsza historia).
W Ulcinju jest kilka plaż. Podobnie jak w innych czarnogórskich miejscowościach, ODRADZAM wypad na główną plażę miejską, chyba że lubicie leżeć z głową w nogach innych plażowiczów. Jest tłoczno, głośno i niezbyt czysto. Po co się męczyć? Kawałek dalej jest plaża na skałach. Ale całkiem wygodna, ponieważ na skałach wybudowane są mini pomosty. Jest też drabina do wody i mniej ludzi. Fajnie.
Największym hitem jest jednak Velika plaža, czyli najszersza i najdłuższa (13 km!) plaża po tej stronie Adriatyku. Plusem jest to, że bez względu na ilość plażowiczów, będzie i dla ciebie miejsce. Wzdłuż plaży są też liczne parkingi i stragany ze świeżymi owocami, a królują oczywiście arbuzy. Minusem dla niektórych może być kolor piasku. Bliżej mu do brązowego niż białego, ale czy to ma jakieś znaczenie?
Herceg Novi – kulinarna atrakcja Czarnogóry
Stare miasto w Herceg Novi jest bardzo urocze. W lecie organizowane są też kina pod gołym niebem i jest to absolutnie fantastyczne – oglądać film i mieć jednocześnie widok na morze.
Tym co w Herceg Novi absolutnie zwycięża jest jedzenie. Oprócz typowo bałkańskich specjałów, można posmakować owoców morza w bardzo korzystnych cenach. Do tej pory pamiętam jak pałaszowaliśmy KILOGRAM małż, które tego samego dnia zostały wyłowione z morza. Koszt: TRZY euro.
Z minusów: plaże w Herceg Novi są BETONOWE. I bardzo zatłoczone. Wiadomo, jak jest gorąco, to każda plaża wydaje się być ucieleśnieniem marzeń, ale na dwutygodniowy urlop w Herceg Novi zdecydowanie odradzam.
Dwa kilometry za Herceg Novi znajduje się inna mała miejscowość, Igalo i jeżeli lubisz brodzić w mętnej wodzie po kostki, ewentualnie po kolana, to nie możesz sobie tej atrakcji odpuścić. Jeśli jednak nie jest to twoja wymarzona rozrywka, polecam skupić się na zwiedzaniu starego miasta i kosztowaniu owoców morza, a na plażowanie wybrać się chociażby do Budvy czy Ulcinja.
Podsumowując. Czy warto jechać do Czarnogóry?
Waluta w Czarnogórze to euro i ma to oczywiście swoje konsekwencje. Nie jest to tani kraj do podróżowania. Jest troszkę taniej niż w Chorwacji, ale sporo drożej niż w Albanii. Większość nadmorskich miast ma dobrą bazę noclegowo-campingową, ale bardzo często trzeba się targować i pilnować czy ktoś nie próbuje wyłudzić pieniędzy. Niestety, pomimo pięknych widoków, cudnych zachodów słońca i świetnie zachowanych zabytków, Czarnogóra to kraj nastawiony na przemysł turystyczny i wszystko wydaje się mieć tutaj swoją cenę. Chcesz leżak? Płać. Chcesz gdzieś jechać? Płać, nie tylko za bilet, płać dodatkowo za bagaż, bo nie jesteś stąd i pewnie i tak się nie kapniesz. Szukasz noclegu? Chodź do nas, i do nas i do nas! Koszt? Jedyne 40 euro, cóż z tego, żeś sama jedna i wiele nie potrzebujesz. Płać.
Z drugiej strony, wystarczy wyjechać z wybrzeża i nagle zaczyna się drugi kraj. Miejscowi pogadają, pomogą, nie zawołają więcej euro za standardową usługę, tylko dlatego, że nie jesteś stąd. No i ta natura, tak oszałamiająca i piękna, że się nie chce stamtąd wyjeżdżać. To zdecydowanie jedna z najlepszych atrakcji Czarnogóry.
Z jednej strony uwielbiam ten kraj za jego różnorodność i widoki, z drugiej strony ręce mi się w pięści zaciskają, kiedy sobie przypomnę, jak czasami pod górkę tam miałam. Co dziwne, w „dzikiej” Albanii nie miałam takich doświadczeń w ogóle. Nie wyczerpałam jeszcze czarnogórskiego tematu, także spodziewaj się więcej wpisów. A czy sama wróciłabym do Czarnogóry? Oczywiście, że tak. I w sumie już kilka razy wracałam. :)
Jak Czarnogóra promuje się w świecie? Sprawdź tutaj.