Prizren, Kosowo. Jak napisać mini przewodnik po miejscach, które warto tam zobaczyć jeśli ja nie miejsca tam oglądałam, a dzieci grające w nogę w wąskich obdrapanych ulicach, koty leniwie szwendające się miedzy śmietnikami i sprzedawców myjących okna wystaw sklepowych? A co jeśli to właśnie te z pozoru nieciekawe rzeczy spowodowały, że i do Prizrenu i do Kosowa chcę wrócić i pewnie kiedy tam będę znowu ominę te historyczne meczety i pójdę oglądać dzieci, koty i sprzedawców?
Spis Treści // Table of Contents
- 1 Jak dojechać z Prisztiny do Prizren autobusem
- 2 Prizren – co zobaczyć?
- 3 Twierdza w Prizren (Kalaja)
- 4 Zdewastowana Cerkiew Chrystusa Zbawiciela czyli nie taki pocztówkowy Prizren jak się wydaje
- 5 Stary Most na rzece Bistrica w Prizren
- 6 Shadervan w Prizrenie
- 7 Wszystkie inne uliczki Prizrenu, których nie poleci Ci przewodnik
- 8 Prizren City Hostel bez prądu
- 9 Czy warto odwiedzić Prizren w Kosowie?
Jak dojechać z Prisztiny do Prizren autobusem
Największe zaskoczenie w Kosowie? Transport publiczny działa! I to całkiem dobrze. W Prisztinie jest dworzec autobusowy, na którym znajdziesz elegancko rozpisane rozkłady. Co więcej, autobusy tych rozkładów się trzymają. Ceny za przejazd są takie same dla miejscowych i turystów (Czarnogóro, ucz się!) i nie miałam żadnych trudności w dogadaniu co, jak, kiedy i tak dalej. Rzekłabym nawet, że transport publiczny w Kosowie jest banalnie prosty – nawet dla osoby powiedzmy, średnio ogarniętej. Jak ja. Z Prisztiny do Prizren busy jeżdżą praktycznie co chwilę, a podróż trwa zwykle 90 minut.
Z Gochą spotkałyśmy się jeszcze w Prisztinie. Pierwsze co zrobiłyśmy to wspólna kawka na głównym deptaku. Dopiero kiedy naładowałyśmy baterie kofeiną, poszłyśmy na dworzec autobusowy. Na miejscu kupiłyśmy bilety i ulokowałyśmy się w autobusie. Mimo, że bez klimy i z grającą bez przerwy i w kółko bałkańską muzyką taneczną (nie jestem fanką), jechało się całkiem przyjemnie.
Prizren – co zobaczyć?
Tak naprawdę, z wszystkich historycznych i turystycznych miejsc polecanych w przewodnikach i na blogach, byłam tylko na zabytkowej twierdzy górującej nad miastem i w jednej cerkwi. Najlepszy zachód słońca w Kosowie? Checked.
Plan na Prizren miałyśmy prosty: nagadać się za te lata, kiedy się nie widziałyśmy, wypić chorwacki alkohol na twierdzy o zachodzie słońca, wypić kawę w jednej z licznych kawiarni. Plan w zasadzie się udał. W zasadzie, bo chorwacki alkohol średnio mi wchodził, jakoś mi było niedobrze wtedy. (dlaczego Chorwacki? Gocha mieszka w Zagrzebiu i przywiozła stamtąd co nieco). Zamiast tego dostałyśmy bonus w postaci braku prądu w hostelu. ;-)
Twierdza w Prizren (Kalaja)
Ta twierdza to taki „must-see” w Prizrenie. Nie wyobrażam sobie pojechać do Prizrenu i nie wejść na twierdzę, głównie ze względu na widoki jakie się z jej murów rozpościerają. Prizren jest niesamowicie malowniczo położony, zaraz u stop gór Szar Płanina. Przez miasto przepływa rzeka Bistrica. Typowo bałkańskie czerwone dachy, piękny zachód słońca i góry świetnie ze sobą współgrają. W dzień, twierdza niemal straszy pustkami. Szwenda się tam kilkoro ludzi, część z nich to turyści. Twierdza tak naprawdę ożywa dopiero przed zmrokiem.
Dobre 20 minut przez zachodem słońca już siedziałyśmy z Gochą na szerokim, kamiennym murze i powoli jadłyśmy prowizoryczną kolację, czyli kupione wcześniej pomidory i bułki. Z minuty na minutę, mur się zapełniał. Schodzili się dosłownie wszyscy: rodziny z dziećmi, dziadkowie, zakochane pary, grupy młodych mężczyzn i kobiet.
Twierdza w Prizrenie to takie miejsce gdzie dzieją się wszystkie najciekawsze rzeczy, o których się później plotkuje. Kto z kim chodzi, kto z kim zerwał, jak się miewa ten i tamten. To też najbardziej selfie-friendly miejsce w Prizrenie. Serio, gdzie się nie spojrzałam, ktoś akurat robił sobie selfie. W ogóle w Kosowie dostęp do Internetu jest tak pewny jak dostęp do powietrza. Z tego co udało mi się zaobserwować, Internet ma każdy, a przynajmniej każdy młody. Komórki często nie wychodzą z rąk i widok kogoś robiącego sobie zdjęcie jest tak powszedni jak widok mieszkańców pijących kawę. Zupełnie się nie dziwię, że to miejsce przyciąga takie tłumy, bo jest tam po prostu pięknie.
Zdewastowana Cerkiew Chrystusa Zbawiciela czyli nie taki pocztówkowy Prizren jak się wydaje
Z Gochą zawędrowałyśmy na twierdzę dwukrotnie w ciągu jednego dnia. Idąc tam po raz pierwszy pomyliłyśmy drogi i z opałów uratował nas donośny krzyk. Nie wiedziałyśmy skąd ten krzyk dochodzi, ale ewidentnie głos kierowany był do nas, bo co się poruszyłyśmy, to ktoś wrzeszczał. Jak się później okazało, to strażnik zniszczonej przez Kosowarów albańskiego pochodzenia podczas zamieszek w 2004 roku cerkwi Chrystusa Zbawiciela. Gocha mówi po serbsko chorwacku więc postanowiłyśmy zboczyć nieco z drogi na twierdzę i podejść pod cerkiew. Cerkiew otoczona jest płotem i tylko strażnik otwiera do niej bramę.
Smutny to widok, bo cerkiew musiała być swojego czasu okazała, a została z niej tylko kupa kamieni. Nie ma dachu, nie ma ścian, nie ma żadnych elementów sakralnego wystroju. Nie tylko ta cerkiew została puszczona z dymem. Cerkiew Bogurodzicy Ljeviškiej w Prizrenie, będąca nawet na liście UNESCO, również nie przetrwała – mury zewnętrze co prawda stoją, ale cerkiew została w środku mocno zniszczona.
Stary Most na rzece Bistrica w Prizren
Takie kamienne mosty można dość często zobaczyć na Bałkanach i mają swój niepowtarzalny urok. Stary most w Prizrenie pochodzi z 16 wieku, ale został zniszczony przez powódź i ponownie odbudowany w 1980. Idąc tym mostem miałam wrażenie, jakbym cofnęła się do przeszłości. Szczególnie w Prizrenie, gdzie zostawiając za plecami historyczną część miasta, spoglądałam na skrajnie poniszczone fasady budynków i rozkopane chodniki.
Shadervan w Prizrenie
Shadervan to najładniejsza i jednocześnie najbardziej turystyczna część miasta. Pochodziłyśmy tam z Gochą, wypiłyśmy kawę, zjadłyśmy obiad ale ja ciągle miałam wrażenie, że ciekawsze rzeczy będą nieco bardziej w głąb miasta. Akurat w ten dzień, kiedy zwiedzałyśmy Prizren, w mieście nie było prądu. W restauracjach i kawiarniach można było zamawiać głównie sałatki, a piwo serwowano na ciepło. Niektóre kawiarnie miały własne generatory prądu, które nieco psuły sielską atmosferę turystycznej części miasta. Jak tu relaksować się popijając gęstą kawę, kiedy zewsząd słychać ryk akumulatorów?
Wszystkie inne uliczki Prizrenu, których nie poleci Ci przewodnik
Lubię się szwendać tam, gdzie mnie oczy poniosą, Gocha podobnie. Zapuściłyśmy się w ulice bardziej mieszkalne niż historyczne i ewidentnie dla mieszkańców nie był to codzienny widok, bo miałam wrażenie, że ciągle byłyśmy na świeczniku.
Mijałyśmy panią, która z głośnym chlustem myła rolety od prowizorycznego garażu. Chłopców, którzy znudzeniu stali pod sklepem i tylko czekali aż wydarzy się coś ciekawego co zaburzy tą senną atmosferę. Młode dziewczyny, które wracały właśnie ze szkoły i na widok mojego aparatu, mimo że z daleka, zaczęły się chichotać. Starszego pana w oknie, który zobaczył nas z drugiego końca ulicy i wołał, dopóki nie podeszłyśmy na krótką pogawędkę. Dzieciaki, które tak zawzięcie ganiały za piłką, że zdawały się nas w ogóle nie widzieć. Starszego pana, który bezceremonialnie oddał mocz kilka metrów od ławeczki, na której sobie na chwilkę usiadłyśmy.
Prizren City Hostel bez prądu
Zatrzymałyśmy się w Prizren City Hostel. Sama nie wiem czy mogę ten hostel polecić czy nie, a to z dwóch powodów. Nie było prądu przez całą dobę, przez co też nie było ciepłej wody (to akurat mi nie przeszkadzało jakoś bardzo), ani nie można było naładować baterii. Pal sześć telefon, ale aparat? Z drugiej strony, pół miasta nie miało prądu, tylko że niektóre (większość?) kawiarni miała swoje własne akumulatory.
Po drugie, w cenie niby jest śniadanie. Niby o konkretnej godzinie. Niby to śniadanie w końcu dostaliśmy, ale dopiero kiedy przypomnieliśmy o tym recepcjoniście, który zniknął gdzieś na 30 minut aby zrobić zakupy. Poza tym był bardzo uprzejmy, ale gdyby komuś spieszyło się na autobus, to raczej na śniadanie by się nie załapał. Z drugiej strony – to Bałkany. Ja z takimi sytuacjami podróżując tam się po prostu liczę i akceptuję z całym dobrem inwentarza. Hostel był czysty i zadbany, łóżka wygodne, w środku cicho. Na najwyższym piętrze jest taras z hamakami z widokiem na miasto. Pięknie tam jest. Więc chyba jednak polecam? ;) Tu znajdziecie jeszcze kilka innych opcji noclegowych.
Czy warto odwiedzić Prizren w Kosowie?
Tak, tak, tak. Ja tam chętnie wrócę, żeby więcej czasu poświęcić na zobaczenie typowych „atrakcji” i nieco bardziej zagłębić się w historię miasta. Chciałabym wycelować na czas, kiedy w Prizrenie odbywa się Doku Fest, jeden z największych festiwali filmów dokumentalnych w Europie. I chciałabym pochodzić po Szar Płaninie, a ostatnio brakło mi już na to czasu. Jeżeli wybierasz się do Prizrenu, polecam zejść z historycznego centrum miasta i pochodzić trochę bardziej poza szlakiem. Może nie jest tam widowiskowo, ale przynajmniej dla mnie – równie (jeśli nie bardziej) ciekawie.
Jeżeli szukasz więcej inspiracji o podróżach, zajrzyj tu, nowy projekt podróżniczy znajomego blogera.