Kijów – stolica oraz największe i najliczniejsze miasto Ukrainy, zamieszkiwane przez prawie 3 miliony ludzi. Kulturowe, gospodarcze i naukowe centrum kraju. To zobowiązuje. Do czego? Do epickich przygód. To kolejny z moich Przewodników Niepoprawnych i trzymając się głównego założenia tej serii, z tego wpisu dowiesz się mnóstwa niepraktycznych rzeczy. A potem kupisz bilety do Kijowa i przepadniesz.
Jak stracić 250 zł jeszcze przed opuszczeniem lotniska? Gdzie w Kijowie znaleźć puchate, przytulaśne koty? Gdzie iść na obiad w Kijowie, jeśli chcesz skończyć w pogańskiej knajpie? Co to znaczy, że klatka schodowa jest „zakryta”? Jak się jeździ pierdzącą windą o wymiarach 1×1? Gdzie poukrywany jest nieziemsko dobry street art? Dlaczego warto zapuścić się w blokowiska po wschodniej stronie Dniepru? Gdzie oglądać panoramę Kijowa jeśli jesteś introwertykiem ceniącym sobie ciszę? Dlaczego Kijów w zimie jest bajkowy? Które cerkwie są zajebiste, a które można sobie odpuścić? Dlaczego wszyscy prędzej czy później lądują w Puzatej Chacie?
Ps. Chcesz zniżkę nawet do 138 zł na pierwszą rezerwację przez AirBnb? Załóż konto przez mój link (klik) – dostaniesz zniżkę, ja także. :) Win/Win.
Piątkowa noc na alei Chreszczatyk w takt Bielyje Rozy i ulatujący z lotniska hajs
Zaczęło się z pierdolnięciem konkretnie. Wylądowaliśmy w Kijowie z godzinnym opóźnieniem, czyli gdzieś o pierwszej w nocy. Mój telefon za nic na świecie nie chciał połączyć się z jakąkolwiek siecią, szybko straciłam cierpliwość. Włączyłam Internet. I to był błąd, mimo, że jeszcze wtedy o tym nie wiedziałam. Powitalne smsy przyleciały z opóźnieniem, na ekranie pojawiło się kilka powiadomień, odpaliłam aplikację Ubera, zamówiłam przejazd. Jak tanio! – powiedziałam do Wojtka i pomyślałam o hedonistycznym weekendzie pełnym dobrego jedzenia, lokalnych trunków i nieprzyzwoicie tanich przejazdów Uberem. Uber miał podjechać za minutę kiedy mój telefon na moment się ożywił. I pokazał niespodziewanego smsa. Transfer danych został wstrzymany, ponieważ przekroczono limit 240 zł. Przeczytałam smsa i go zignorowałam. Przecież this can’t be true! Na pewno jakiś błąd, ten internet był włączony może 2 minuty. NO BEZ JAJ.
A jednak nie, jaja były. Na Ukrainie opłaty za Internet w roamingu nie są tak tanie jak w UE, to wszyscy wiemy. Ale że dwie minuty używania internetu i jeden zamówiony Uber to akurat tyle MB żeby naliczyło 240 zł już niekoniecznie jest tak oczywiste. Wyszło na to, że jeszcze nim dojechałam do centrum Kijowa, przerąbałam swój szacunkowy budżet na ten weekend. Nie rób tego, ucz się na moich błędach. Nie włączaj internetu, nawet tylko po Ubera.
Ale, ale! Z takim początkiem może być już tylko lepiej.
W nocy po Kijowie jeździ się bajkowo. Kiedy wysiedliśmy przy naszym mieszkaniu z AirBnB, na alei Chreszczatyk akurat padał śnieg. (Ps. Chcesz zniżkę na AirBnb? Załóż konto klikając TUTAJ, a dostaniesz 110 zł na swoją pierwszą rezerwację, a ja zniżkę na kolejną podróż.) Cała ulica wyglądała magicznie i bajkowo. Przykryta białym, jeszcze nieuklepanych puchem, oświetlona na przyjemnie pomarańczowe światło latarni, o dziwo, pełna ludzi w każdym wieku i w najróżniejszych stanach nietrzeźwości. Szybkie oględziny okolicy i zdążyłam naliczyć kilka coffee pointów i jedną kapelę grającą Bielyje Rozy. Ostatni raz słyszałam tą piosenkę będąc jeszcze dzieckiem. Jeśli Kijów ma mi serwować tak intensywne doznania tak często, to nie wiem czy to przetrzymam, przemknęło mi przez myśl.
Po zamieszaniu z odbiorem kluczy, dostaliśmy się w końcu do mieszkania. Na zdjęciach wyglądało wybornie, ale już ja to powinnam wiedzieć – na zdjęciach da się pokazać różne rzeczy. W rzeczywistości, ściany były bardziej szare, szuflady chodziły ciężko, suszarka rzęziła, z czajnika odpadło wieczko, a z wentylacji w łazience wlatywał dym papierosów z innego mieszkania. Okno prowadzące na taras, główny powód rezerwacji tego mieszkania, okazało się być przyklejone do framug i nieotwieralne. Piszę to, bo zaraz wrzucę link do tego mieszkania, które pomijając te rzeczy, było w sumie spoko. I miało jeden, a nawet dwa duże plusy: lokalizacja (rzut beretem od Majdanu) i koty na tarasie (ale nie dało się ich dotknąć).
Gdzie zjeść w Kijowie śniadanie?
Są dwa typy ludzi. Ci co zawsze muszą zjeść śniadanie i ci,którzy śniadaniem gardzą. Ja należę do typu pierwszego, bez śniadania nie wychodzę z domu, a przed pierwszą kawą nie za bardzo jestem rozmowna. Wylądowaliśmy z Wojtkiem w DRUZI i już tam zostaliśmy. Jedzenie – bomba, kawa – dobra, wystrój – nowoczesny, kelnerzy – bardzo sympatyczni, miejsca – sporo. O ile w Wilnie odhaczaliśmy kawiarnię za kawiarnią, tak w Kijowie jak bumerang wracaliśmy do Druzi. Polecam.
Kijów zimowy, Kijów baśniowy
Chreszczatyk w świetle dnia nie stracił nic w porównaniu do Chreszczatyku w nocy. Jedynie ludzie zamiast podrygiwać w takt Bielyje Rozy, podrygiwali w takt amerykańskich szlagierów popijając kawę przy licznych coffee pointach. Kilkoro młodych chłopców zawzięcie kopało piłkę do prowizorycznie ulepionych ze śniegu bramek, pary starszych pań ubranych w długie płaszcze i uszatki raz po raz mijały nas niosąc wielkie siaty wypchane tajemniczymi zakupami, ktoś głośno rozmawiał przez telefon, dziennikarka relacjonowała coś do wielkiej kamery, dzieci umknęły przed maszyną odśnieżającą chodnik, a dwie dziewczyny z gołębiami szukały turystów do naciągnięcia. Lubię, kiedy na ulicach się dzieje. W Kijowie działo się dużo, wszędzie i intensywnie.
Na Majdanie rzucała się w oczy toporna konstrukcja prostokątnych płyt w dwóch kolorach: niebieskim i żółtym. Płyty tworzyły flagę Ukrainy. Budynek biegnący wzdłuż placu przykryty był płachtą z wymownym przekazem. Napis „Freedom is our religion” umieszczony nad grubym acz pękniętym łańcuchem, czyli otwarte nawiązanie do niedawnej rewolucji.
Ps. jak skończysz czytać ten wpis, wejdź na Mapy Google i wpisz Majdan. Przybliż, daj na satellite view i przenieś tego niebieskiego ludzika. I pochodź sobie Chreszczatykiem i wejdź na Majdan. Widzisz co się stało?
Z Majdanu wprost do Soboru Mądrości Bożej prowadziła przepiękna ulica. Jej zdjęcie pokazałam już wcześniej na Facebooku i ktoś skomentował, że wygląda jak z Nowego Jorku. W Nowym Jorku nie byłam, ale ogromne wrażenie zrobiły na mnie kilkupiętrowe kamienice, powoli sunący żółty trolejbus i widok dzwonnicy przy Soborze Mądrości.
Sobór Mądrości Bożej – UNESCO w Kijowie
Jedni powiedzą, że Ławra Peczerska to najpiękniejsze co można zobaczyć w Kijowie. Ja z tymi „naj” punktami mam taki problem, że nie bardzo umiem je zwiedzać. Ale o tym za chwilę. Sobór Mądrości Bożej w Kijowie (Sobór Sofijski) to jedno z najpiękniejszych miejsc kultu jakie do tej pory widziałam. Już nawet nie chodzi o samą cerkiew, w której – mimo niewielkich grup turystów, czułam powagę i jakąś taką pokorę, a o teren wokół niej. Warto też wejść na dzwonnicę i zobaczyć kawałek Kijowa z góry. Jak już tam będziesz, rozejrzyj się za muralem. ;). Co ciekawe, każdą cerkiew, którą zwiedziliśmy, pilnowały babuszki. Ich wygląd mnie z początku zmylił. Niewysokie, raczej krągłe, ubrane w bezrękawniki, z chustami na głowach, uśmiechnięte. Sądziłam, że mam do czynienia z milutkimi starszymi paniami, z którymi da się coś negocjować (na przykład zrobienie zdjęcia bez flesza). Było to całkowicie mylne przekonanie. :P Panie były miłe, ale kompletnie nienegocjowalne.
Ławra Peczerska i jak jej nie zwiedzać
Widziałam zdjęcia złotych kopuł Ławry Peczerskiej gdzieś w internecie i słowo daję, nie mogłam się doczekać aż zobaczę ją na żywo. Ławra Peczerska to klasztor prawosławny, siedziba zwierzchnika Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego. Teren Ławry obejmuje między innymi cerkiew Wszystkich Świętych, sobór katedralny Zaśnięcia Matki Bożej, drukarnię, Nadbramną cerkiew Świętej Trójcy (to na nią się nakręciłam i nie mogłam znaleźć) i jeszcze kilka innych budynków. W skrócie: jest gdzie chodzić, lepiej zaplanować tutaj więcej czasu.
My w Ławrze wylądowaliśmy w sobotę przed południem. Ludzi co niemiara. Alejki między poszczególnymi budynkami przepełnione były ludźmi kłębiącymi się przed stoiskami z miodem, olejkami, herbatami, ziołami, świecami i mnóstwem innych rzeczy. Co jakiś czas w tłumach wiernych można było dostrzec spacerujących duchownych. Część ludzi zatrzymywała się w – jak dla mnie – przypadkowych miejscach i wykonywała prawosławny odpowiednik krzyża. W tym wszystkim byliśmy my i dość kijowa (hehe) pogoda. Oszczędzę Ci szczegółowych opisów prób zwiedzania Ławry. Przyznam się tylko do tego, że weszliśmy od tyłu, obeszliśmy wszystko, zmęczyliśmy się i na samym końcu olśniło nas, że wejście do tego co tak bardzo chciałam zobaczyć (cerkiew Świętej Trójcy) jest z zupełnie innej strony. Poszliśmy tam, zwiedziliśmy, rzeczywistość nie sprostała oczekiwaniom, ale bardziej ze zmęczenia – teren Ławry Peczerskiej naprawdę robi wrażenie i chciałabym zobaczyć to jeszcze raz w normalniejszej pogodzie. Ogrody Ławry i widok na Dniepr nadrobiły te wychodzone na próżno kilometry po śliskim bruku i przyczyniły się do postanowienia, żeby kolejny dzień spędzić w blokowej dżungli po wschodniej stronie Dniepru. I to był czad. <3
Zwyczajne życie: rejon darnycki w Kijowie (Darnytsia)
Dużo klimatu Kijowa może ominąć kogoś, kto porusza się tylko między miejscami polecanymi w przewodnikach. Po dwóch dniach poznawania Kijowa w miarę według planu czułam, że czegoś mi w tym brakuje – na przykład takiego zwyczajnego życia. Mamusię oszukasz, tatusia oszukasz, ciągotów do tak przytłaczających, że aż pięknych blokowisk nie oszukasz.
Plan był prosty: dostać się na wschodni brzeg Dniepru metrem, dokładnie tam gdzie na mapach widzieliśmy dżunglę bloków. Odpaliliśmy mapę murali i jak tylko zobaczyłam, że w rejonie darnyckim też jest ich sporo, decyzja podjęła się sama.
W rejonie darnyckim mieszka około 250 000 ludzi. To więcej niż cała Częstochowa. To jak Gdynia z niewielkim hakiem. To jak dwie Bielsko-Białe. A rejon darnycki to zaledwie jedna z dzielnic Kijowa. Łapiesz ogrom, c’nie?
Jak tylko wysiedliśmy z metra i zobaczyłam wibrujące życiem targi wszechrzeczy (od jabłuszek po kable do ładowania telefonu), przystanki autobusowe przepełnione ludźmi taszczącymi olbrzymie siaty z zakupami, niewiarygodnie szeroką jezdnię, która mogłaby z powodzeniem udawać rzekę oddzielającą rejon darnycki na dwa odrębne byty, i w końcu – bloki wysokie na trzydzieści kilka pięter, poczułam niepohamowaną radość.
Chcieliśmy obejść dosłownie WSZYSTKO, a szlak wytyczyliśmy po muralach. Weszliśmy na parking na dachu centrum handlowego, wpadliśmy do kawiarni i za dwie kawy i dwa krosanty zapłaciliśmy 12 zł (!), porozmawialiśmy z babuszką, która wyrażała wdzięczność, że tyle Ukraińców może pracować w Polsce (a mi się wtedy zrobiło głupio, bo babuszka ewidentnie nie wiedziała, że Ukraińcy mają tu na przykład spory problem ze znalezieniem godziwych warunków mieszkaniowych…) i postanowiliśmy wejść do któregoś z bloków i zobaczyć jak Kijów wygląda z bardzo wysoka. Wtedy też dowiedziałam się co to znaczy, że klatka schodowa jest „zakryta”.
Panorama Kijowa i zakryte klatki schodowe
Co się pomyślało, już się nie odpomyśli. W chwili kiedy wyobraziłam sobie, że stoję na klatce schodowej jednego z bloków i patrzę na Kijów z lotu ptaka, cała moja energia skoncentrowała się na wdrożeniu tej wizji w życie. Weszłam do pierwszego lepszego bloku za grupką ludzi, zatrzymałam się przed okienkiem niewielkiej recepcji, w której siedziała, a jakże, babuszka i zapytałam na migi czy mogę wejść dalej bo chcę zobaczyć widok z góry. Babuszka odpowiedziała, że wejść mogę, ale okno jest zakryte. To sobie je odkryję i już, pomyślałam. Podziękowałam i weszłam do jednej z licznych wind. Była klaustrofobiczne ciasna, trzęsła się i raz po raz wydawała z siebie jękliwy skowyt. Nie mogłam przestać wyobrażać sobie, że liny pękają, a ja mam całkiem sporo do spadnięcia. Po kilkudziesięciu bardzo długich sekundach, winda podskoczyła i znieruchomiała. Z głośnym pierdnięciem otwarły się drzwi. I zrozumiałam co to znaczy, że okna są zakryte i doszło do mnie, że raczej ich sobie nie odkryję.
Stałam w pomieszczeniu 1 x 1 metr kwadratowy i miałam dwie możliwości. Wrócić się do windy lub wejść komuś do mieszkania i z niego zobaczyć widok. Skoro już tu jestem, to zapukam. Zapukałam, nic się nie stało, weszłam do windy i zjechałam na dół.
Przed blokiem czekał na mnie Wojtek i od razu poszliśmy na kawę. Nie żebym była taka zmęczona. Chciałam podpytać kelnera czy są tam gdzieś bloki, gdzie okna nie są zakryte.
I były.
Poszliśmy tam. Wjechaliśmy małą, brązowo-niebieską windą na 35 piętro. Towarzyszyło nam kilka innych osób i jeden pies. Wysiedliśmy z windy (ta też pierdziała). Z różnych drzwi jedne przyciągnęły naszą uwagę. Drzwi NA BALKON.
Wyszliśmy. I ukazał nam się Kijów najpiękniejszy, największy, najwyższy, najbardziej dostojny. <3 (I pomyśleć, że ktoś kto tam mieszka, ma taki widok na co dzień!!!)
Street art w Kijowie i gdzie go znaleźć
Dobry street art to +100 do zajebistości miasta. Do dziś jestem pod wrażeniem sztuki ulicznej Łodzi i Mostaru. Na podium wszedł teraz także Kijów. Murale wyskakują tam w najmniej spodziewanych momentach, są lirycznie pięknie, nawiązują do ważnych problemów społecznych lub komentują niedawne wydarzenia. Większość murali, które zaraz zobaczysz na zdjęciach znalazłam w rejonie darnyckim. Jak wejdziesz na mapę Kijowa z muralami, to zobaczysz, że to zaledwie promil wszystkich murali jakie można w tym mieście zobaczyć. Nie podaję adresów, bo to trochę bez sensu, zresztą ich po prostu nie mam. Odpal mapę i po prostu idź gdzie dusza zapragnie.
Gdzie jeść w Kijowie?
Knyazhiy Grad, Bolshaya Zhitomirskaya St., 2 – Opcja dla pogan
Jest w Kijowie pewna specyficzna restauracja. Jeśli tam pójdziesz, to na 90% będziesz jedynym gościem. Restauracja utrzymuje się głównie z rezerwacji imprez zamkniętych, ale o dziwo – idąc w zwykły dzień na obiad, nie ma problemu z dostępnością dań.
Ale nie po jedzenie się tam idzie, a po wystrój i skróconą historię pogańskiej rusi. Wchodząc do restauracji pomyślisz, że wchodzisz do kościoła. Ale coś ci nie będzie pasować, bo podobizny na drewnianych i kamiennych rzeźbach wyglądają jakoś tak… inaczej. Mają na przykład kilka twarzy. Albo są dość ewidentnie sensualne. Potem miniesz korytarz, który sprawi, że pomyślisz, że to wejście do muzeum historii starożytnej. A potem spojrzysz na wnętrze restauracji i już do reszty Ci się wszystko pomiesza.
Kolumny, podobizny słowiańskich bogów spoglądające z każdej ściany, rzeźby Peruna, Radogosta, Swarożyca i wielu innych. Bogato zdobione żyrandole, ciężkie, mosiężne krzesła, stół, które wygląda jak ołtarz. I totalnie ZERO gości.
To było bardzo dziwne doświadczenie. Czekając na posiłki porozmawialiśmy z managerką restauracji, która z nieukrywaną pasją opowiedziała o pogańskich bogach i zabrała nas do sali, na ścianie której widniała olbrzymia mapa pogańskiej Rusi. Polecam. Dla samego wystroju i rozmowy z managerką.
Opcja dla nienażartych
Czyli jak to jest, że prędzej czy później każdy skończy w Puzatej Chacie? Puzata Chata to sieć barów, która serwuje dania ukraińskie, ale raczej takie do nażarcia się niż do kosztowania. To dość popularnie miejsce w Kijowie, coś jak Express Marche ale o wiele większe. Jedzenia jest dużo, jest tanie, może niekoniecznie najzdrowsze. Są dania jarskie, mięsne, surówki, nawet ciasta i piwo. Są też kompoty, ale polecam brać te, które stoją najbliżej ściany, z tylnych rzędów. Wojtek widział jak jeden dzieciak maczał paluszki w randomowych kompotach, próbował i wsadzał do kolejnych szklanek. ;)
Opcja dla łasuchów
Roshen! To jest odpowiedź na pragnienia tych, którzy uwielbiają słodkie. Roshen to aktualnie największa wytwórnia słodyczy na Ukrainie, działająca od 1996. W Kijowie co kawałek można się natknąć na ich sklepy, które przyciągają złoto-czerwonymi wystawami i obietnicą słodkiego nażarcia się za niewielkie pieniądze. Ich słodycze można też dostać w supermarketach. Zaszliśmy tam z Wojtkiem wiedzeni ciekawością. Ceny słodyczy zachęciły nas do wypróbowania najróżniejszych czekolad, trufli i cukierków. Trzeba to było później spalać na siłowni, ale nie żałuję. :D
Metro w Kijowie – instrukcja obsługi i najgłębsza stacja metra na świecie – Arsenalna
Metro w Kijowie wymiata. A nawet jest wymiecione – z papierków i innych śmieci. Zupełnie poważnie, to chyba najczystsze metro jakie widziałam.
Dlaczego będąc w Kijowie warto sobie tym metrem pojeździć? Po pierwsze, jest pięknym przykładem sowieckiego modernizmu. Po drugie, jedna ze stacji jest najgłębszą na świecie. Mowa tu oczywiście o stacji Arsenalna, która położona jest na głębokości 105 metrów. Mimo, że schody pędzą jak szalone, to trzeba poświęcić co najmniej kilka minut, żeby do stacji w ogóle dojechać.
Korzystanie z metra w Kijowie jest prościutkie. Jeden przejazd kosztuje około 65 gr (5 UAH) i zamiast biletów, obowiązują żetony. Plastikowe, mocno już zużyte krążki są do kupienia w automatach, a na niektórych stacjach w okienku kasy. W automatach kupuje się od razu żetony na przejazd tam i z powrotem. Żetony nie mają ograniczenia czasowego, więc w zasadzie jeśli chcesz, możesz jeździć metrem cały dzień o ile nie wyjdziesz ani raz na powierzchnię.
Kijów mile turystyczny – Cerkiew Św. Andrzeja, zjazd św Andrzeja
Chcesz zobaczyć Kijów bajkowy? Idź pod Cerkiew św. Andrzeja kiedy jest ciemno. Ten widok mógłby konkurować z zamkiem w Neuschwanstein w Bawarii o następne logo Disney’a. Szkoda tylko, że nie udało nam się tam wejść ponieważ cerkiew była aktualnie w remoncie.
Warto było jednak przejść się ulicą Zjazd św. Andrzeja. Kręta, stroma, brukowana, obstawiona gęsto stoiskami z pamiątkami i wypełniona miłym gwarem licznych turystów. Bardzo mi się tam podobało.
Sanki przy Pomniku Ofiar Wielkiego Głodu
Zawijam do portu z tym Przewodnikiem Niepoprawnym, bo już za moment dobiję do 3000 słów, a podobno w tych czasach się długich tekstów nie czyta (ja tam czytam). Ale MUSZĘ powiedzieć Ci jeszcze o kilku epickich miejscach w Kijowie, bo inaczej ten przewodnik będzie po prostu niekompletny. Po pierwsze – sanki. W Poznaniu jest płasko jak na stole, kojarzę jedną (tak, jedną) górkę z której można zjeżdżać na sankach i jest ona na drugim końcu miasta. Jak zobaczyłam jak dzieci, A NAWET dorośli hasali w Kijowie na sankach, to prawie zakręciła mi się łezka w oku. Miejscówka znajduje się zaraz przy pomniku Ofiar Wielkiego Głodu, rzut beretem od hotelu „Salut”, który TEŻ chcesz zobaczyć.
(kwasowa?) Aleja Pejzażowa
Po drugie, Aleja Pejzażowa zasługuje na osobny akapit. Mieliśmy przyjemność obejść wszystkie jej zakamarki już po zachodzie słońca więc ze zdjęć wyszły pośladki, ale powiem tyle: wieczorami to jest miejsce schadzek lokalnej młodzieży. Jakie tam są randki! Jakie rozmowy! Myli się ten, kto uważa, że Aleja Pejzażowa to „plac zabaw dla dzieci”. Oj, myli. Przyjrzyj się tylko jaką minę ma Alicja z Krainy Czarów. Na moje oko impreza się udała.
Sowiecki modernizm
Sowiecki modernizm w Kijowie to temat rzeka. Tutaj go jedynie liznę. Praktycznie cały Majdan, kijowskie metro, pomnik Matki Ojczyzny i w końcu hotel „Salute” czyli taki trochę większy brat poznańskiego Okrąglaka. A do tego cała masa monumentalnych pomników na które już nam nie wystarczyło czasu.
#kyiv not #kiev !
A na koniec ważne info. Będąc w Kijowie udostępniłam relację na Instagramie hasztagując „Kiev”. I mi się za to może nie „oberwało” ale zostałam poinformowana, że poprawnie jest „KYIV”, nie „KIEV”. Dlaczego? Co prawda „Kiev”jest również dopuszczalne, ALE to „Kyiv” jest dokładniejszą i wierniejszą transliteracją z Ukraińskiego. „Kiev” jest bardziej rosyjską nazwą. Od 1991 roku, kiedy Ukraina stała się niepodległym krajem, coraz więcej Ukraińców preferuje nową pisownię chociażby dlatego, że chcą odciąć się od tego, co rosyjskie. A już szczególnie w świetle wydarzeń z ostatnich lat ruchy demokratyczne przykładają do tego wagę. Po drugie, jeden z trzech legendarnych braci, który założył Kijów to Kyi i to od jego imienia wzięła się nazwa. Kyi-v, nie Kiev.
Podsumowując, Kijów tak bardzo prześcignął moje oczekiwania, że kończąc ten wpis nie jestem nadal pewna, czy wystarczająco dobrze oddałam jego atmosferę. Blokowiska tak wielkie i tak przytłaczające, że aż piękne. Cerkwie – dopracowane w najmniejszych szczegółach i mistyczne. Różnorodność w zabudowie ulic, otwartość mieszkańców, dobre i niedrogie jedzenie, dużo kawy. I puchatych kotów. No i te Bielyje Rozy grane na żywo. W obliczu takich przeżyć jakoś mniej przeszkadza obsikana i zapluta klatka schodowa czy airbnb, które wygląda inaczej niż na zdjęciach. Polecam odwiedzić Kijów szczerze i mocno – nie pożałujesz. (Tylko nie odpalaj własnego internetu!!!)