Dzisiejszy wpis dla odmiany będzie dwujęzyczny. Jeżeli taki sposób prowadzenia bloga się sprawdzi zarówno dla Was jak i dla mnie, to bardzo możliwe, że wprowadzę to już na stałe.
Po kilku miesiącach przerwy nie jest łatwo wrócić do prowadzenia bloga. Ostatni czas był dla mnie wybitnie gorący. Złożyły się na to trzy główne wydarzenia: rozkręcanie firmy z moim lubym, przeprowadzka, zmiana pracy. Kiedy już wszystko się unormowało, po ludzku potrzebowałam odpoczynku od wszystkiego i jedynym działającym regularnie kanałem FMB był Instagram. Możecie zobaczyć tam najlepsze zdjęcia z różnych zakątków Europy z żelazną regularnością. Codziennie między 19 a 24 (nie zamykajmy się w zbyt ciasnych ramach czasowych!).
Ale do rzeczy. Po tym krótkim wstępnie, chcę Wam dziś pokazać piękne miejsce, które skutecznie ignorowałam przez ostatnie kilka lat, bo kto by tam jechał w Polskę? I to jeszcze TAK BLISKO?
Na szczęście mam słabość do łażenia po lesie i w porę przypomniałam sobie, że Rogaliński Park Krajobrazowy jeszcze mnie nie poznał.
Wybrałam się tam na pieszą wycieczkę z moim chłopakiem. W planach mieliśmy przejście +/- 20km (w dwie strony), z Puszczykowa, przez Łęgi Rogalińskie, aż do pałacyku w Rogalinie i zobaczenie słynnych, najstarszych w Polsce dębów: Lecha, Czecha i Rusa.
Z całej trasy (mapka na końcu wpisu), szczególnie podobał mi się fragment łęgów rogalińskich. Rzeka, która wielokrotnie zmieniała swój bieg pozostawiła ślad po dawnych korytach, a w ich zakolach rosną dumne, potężne dęby.
Niektóre w sile wieku, gęstą czupryną liści rzucają zbawczy cień. Między nimi stoją też ich dziadkowie, stare, sękate, wysuszone dęby, które mimo, że nie płyną w nich już soki, nadal niewzruszenie stoją.
Idąc tym szlakiem co chwilę przypominały mi się fragmenty „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej.
A tutaj mapka dla zainteresowanych: