Najbardziej egoistyczny wpis na blogu? Podsumowanie miesiąca! Dlaczego? Bo pamięć jest ulotna a ja lubię się zatrzymać, spojrzeć wstecz i kolejny raz uświadomić sobie, że pomimo różnych trudności i wyzwań, mam całkiem fajne życie i powinnam być za to wszystko wdzięczna. Brzmi zbyt amerykańsko? Może, ale serio, ja po prostu doceniam co mam.
Zimowe ciemności
Styczeń to ostatni miesiąc kiedy idąc rano do pracy specjalnie zwalniałam kroku, pomimo niskich temperatur, tylko po to, żeby nacieszyć się tym porannym granatem. Choć już nie mogę się doczekać długich letnich wieczorów spędzonych na rowerze, nad jeziorem, w parkach w mieście, będzie mi brakować tych porannych tajemniczych ciemności.
Kraków i fotografia ślubna
Styczeń rozpoczął się dla mnie z przytupem: zrealizowałam pierwszą rzecz z mojej listy na ten rok. Pojechałam do Krakowa do mojej bratniej duszki, Roksany, i razem z nią fotografowałam ślub. Tutaj link do wpisu. To była też świetna okazja żeby spotkać się z Lucyną. Kilka godzin, które razem spędziłyśmy jedząc rogale Świętomarcińskie i pijąc herbatę wypełnione były pogaduchami o kolorach czerni (która lepsza: czerń zielona czy czerń brązowa? A może czerń czerwona?) i krzywych w lightroomie. To spotkanie i nasze późniejsze rozmowy już przez internet zrodziły pomysł na zlot czarownic gdzieś w Polsce. W lecie. Zrobimy to i będzie magicznie.
W Krakowie poznałam też Mateusza Birówkę, blogera i pilota wycieczek, z którym wcześniej znałam się tylko z bloga. Zimno było do tego stopnia, że zwiedzanie Kazimierza było problematyczne, co wyszło na plus, bo wypiliśmy razem po dwie kawy. I całkiem przypadkiem poznałam kompana, który w pełni rozumie i PODZIELA moje zacięcie do soczystych słów.
W styczniu zaszła także inna zmiana, tym razem dotycząca mojego życia zawodowego. Pierwszy w życiu korpo awans? Checked.
Zdjęcia na papierze
W styczniu zrobiłam też swoją pierwszą foto książkę przy współpracy z Saal-Digital, co zmotywowało mnie do tego, aby w tym roku w końcu zrobić porządek w katalogach ze zdjęciami i część z nich wywołać. Wróciłam też do analoga, ale wzięłam się za to inaczej niż rok temu. Tym razem zależy mi na robieniu zdjęć dokumentujących codzienność. W związku z tym pewnie niewiele z nich wpadnie na bloga, ale chcę mieć pamiątkę na późniejsze lata. Jak przejrzałam zdjęcia z poprzednich trzech lat, to nie ma w nich prawie żadnych ujęć zwykłego życia w Poznaniu, a same wyjazdy. I szkoda, bo dużo rzeczy zapominam, a nic tak jak zdjęcia nie pozwala na zatrzymanie czasu.
Blogowo-bałkańskie spotkanie
Gdzieś za połową miesiąca poznałam też Izę z bloga Moja Albania,. A kto nas wcześniej poznał wirtualnie? Kamila, którą już znacie z bloga Kami and the rest of the world. Spotkanie nasze zaczęło się dość zabawnie, bo nie widziałyśmy się nigdy wcześniej. Podchodząc do kawiarni, zobaczyłam dziewczynę wyglądającą mniej więcej jak Iza, zawiesiłam wzrok, Iza zrobiła to samo i generalnie zrobiłyśmy na siebie taką typową obczajkę, że to było aż zabawne. :D Efekt spotkania? W sobotę 18 lutego o 15:00 będziemy rozmawiać o Albanii, Kosowie i Macedonii w ramach targów turystycznych Tour Salon. Tutaj macie link do wydarzenia. W panelu bierze udział też kilkoro innych blogerów więc będzie ciekawie, bo przedstawimy Bałkany z kompletnie różnych punktów widzenia.
Ścianka wspinaczkowa (jest super!)
Dużo tych pierwszych razów w styczniu. Ciekawe czy utrzymam takie tempo przez resztę roku? Otóż w styczniu poszłam też pierwszy raz na ściankę wspinaczkową. Ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że jestem w stanie wejść na szczyt ścianki, spojrzeć w dół i…… nic sobie z tego nie robić. Samo wspinanie mi się ogromnie spodobało i planuję kiedy iść na ściankę kolejny raz. A później może jakaś via ferrata…? ;)
Dziewczyńska ekspedycja w Karkonosze
Koniec miesiąca był równie słodki jak początek. Wraz z Elą (niesmigielska.com) i Pauliną (obrazkiblondynki.pl) pojechałyśmy w Karkonosze. Przedłużony weekend spędziłyśmy gadając, robiąc zdjęcia, śmiejąc się niemal do uduszenia (Paulina), jedząc, siedząc i tak dalej. Nie mogło być lepiej. Tutaj macie wszystkie trzy relacje z tego wyjazdu i polecam zapoznać się z każdą. :D
Portfolio (i jak nie oszaleć)
W międzyczasie każdą wolną chwilę poświęcałam na kończenie swojego portfolio. Jak to zwykle z takimi rzeczami bywa, zdarzają się obsuwy. Planowałam mieć wszystko gotowe najpóźniej do połowy stycznia, a mamy połowę lutego. Zostały mi ostatnie szlify i publikacja fan page’a i….. niech się dzieje wola nieba. Przygodę z fotografią zawodową czas zacząć.
Mój styczeń był kobietą
Mam wrażenie, że przez ostatnie tygodnie otoczona byłam zajebistymi kobietami, z którymi łączy mnie coś wyjątkowego. Jakaś taka spójna wizja na życie i na fotografię, mimo tego, że wszystkie jesteśmy bardzo różne i robimy inne rzeczy. Myślę tu o moich czarownicach rozsianych po całej Polsce, z którymi niemal dzień w dzień rozmawiamy o wszystkim i wspieramy się w naszych planach. Roksana, Luu, Iw, Anna, tak to o Was. Myślę tutaj także o Paulinie i Eli, z którymi udało nam się zrobić idealny wręcz babski wyjazd. Było bardzo zabawnie ale też jakoś tak naturalnie i szczerze.
Wyzwania i gorsze momenty
Z wyzwań i gorszych momentów mogę wybrać w zasadzie jedno uczucie towarzyszące mi najczęściej: jakiś taki pośpiech i frustrację, że nie robię rzeczy szybciej. Że ten komputer się zacina. Że mam jeszcze pierdyliard zdjęć do obróbki i nie mam kiedy. Że Floating My Boat taki zaniedbany, bo nie mam kiedy pisać postów i zaktualizować zakładek. Że siłownia zajmuje tyle czasu, ale jednocześnie nie chcę z niej rezygnować. Z nieumiejętności wybrania jednego, dwóch priorytetów na dany dzień (lub tydzień) tylko wieczne (w większości nieudane) próby nadganiania wszystkiego jednocześnie i wynikające z tego później zmęczenie.
Taki to był mój styczeń. Mimo, że momentami aż zbyt aktywnie, to nadal bardzo na plus. Mając wizję na siebie, jakoś łatwiej znieść wyzwania.