Read this post in English.
Leniwe popołudnia, książki, kuszący zapach świeżo zmielonej kawy – kto tego nie lubi? Uwielbiam kawiarnie, lubię też jeździć do miejsc, gdzie kawiarniana kultura jest dobrze rozwinięta, a kawiarnie są niemal tak ciekawe jak muzea. Zanim przyjechałam do Kosowa, czytałam gdzieś, że ich macchiato jest tak dobre, jak to we Włoszech i postanowiłam to sama sprawdzić. Dla celów badawczych (hehe, przecież nie hedonistycznych), postawiłam sobie za cel odwiedzenie wielu kawiarni i wypicie niezliczonej wręcz ilości kawy. Cel osiągnęłam i teraz dzielę się wynikami badań. :-) W wielkim skrócie – kawa w Kosowie rządzi, a ich macchiato jest serio najlepsze.
Sześć najlepszych kawiarni w Prisztinie
Liburnia
Nawet by mi przez myśl nie przeszło, że będę kiedyś polecać kawiarnię/restaurację, która jest numerem jeden na Trip Advisorze, a jednak! O istnieniu tego magicznego miejsca dowiedziałam się z innego bloga podróżniczego (Odkrywamy Interior, ten blog jest tak nieziemsko wciągający, że przeczytałam połowę za jednym posiedzeniem, a jego autorzy są kopalnią wiedzy o Bałkanach, po-le-cam najbardziej na świecie!). Liburnię niełatwo znaleźć, bo znajduje się w jednej z bocznych, niepozornych uliczek, na których nikt nie podejrzewa, że cokolwiek ciekawego może być. Wchodząc do Liburni, oczom ukazuje się zieleń i brąz. Zieleń od dominujących tutaj krzaczków, kwiatów, małych drzewek, bluszczy i wszystkiego co może rosnąć w doniczkach. Brąz zaś pochodzi od drewnianych mebli i wykończeń. Oprócz dobrego jedzenia, świetnej kawy, w Liburni pracuje bardzo przyjazny i pomocny personel. :)
Rr. Meto Bajraktari, Pristina
Soma Book Station
Do Somy wpadłam przypadkiem, szukając innej kawiarni (która okazała się o wiele gorsza). Do Somy często przychodzą studenci, artyści, dziennikarze i cała inna intelektualna ferajna, żeby rozmawiać o tym co się aktualnie w Kosowie dzieje. Nic dziwnego, wystrój i atmosfera sprzyjają takim dyskusją. Wnętrze jest przestronne, chłodne, wykończone drewnem, a przy ścianach regały wprost UGINAJĄ się pod naporem setek książek. W Somie mają dosłownie wszystko, od klasycznej literatury angielskiej po współczesne dzieła po albańsku i serbsku. Jeśli macie ochotę na coś innego niż książki, to również dobry adres. W Somie jest pokaźna kolekcja magazynu Kosovo 2.0, który traktuje głównie o polityce, sztuce i społeczeństwie. Co więcej, obsługa w Soma Book Station jest bardzo miła i pomocna. Kiedy doczłapałam do Somy, czułam się dość kiepsko, bo akurat uaktywniła się moja alergia. Kelner odpowiedzialny za mój fyrtel, pomimo kompletnego obłożenia wszystkich stolików, co chwilę do mnie wpadał z nowymi szklankami wody, dopóki mi się nie poprawiło. Zdjęcia poniżej (jak i kilka innych w tym poście, ale to zobaczycie sami) zostały zrobione moim starym Zenitem. :)
4/A Fazli Grajqevci
Han
W Prisztinie dwa miejsca noszą tę samą nazwę „Han”. Pierwsze i chyba bardziej znane to hostel, drugie to właśnie ta kawiarnia. Co ciekawe, Han hostel i Han kawiarnia sąsiadują ze sobą.W Hanie spodobał mi się zacieniony taras z kolorowymi krzesłami i kwiatami i spokój. W porównaniu to zgiełku Somy, Han jest prawdziwą oazą spokoju. To mój numer jeden jeżeli chodzi o miejsce do pracy. To tutaj byłabym się w stanie najbardziej skupić, w Somie za dużo się działo dookoła. Wnętrze jest przestronne i rzekłabym, raczej minimalistyczne, chociaż nie brakuje w nim kolorów. Najlepszy jest taras, szczególnie kiedy dopisuje pogoda. Żeby znaleźć Hana, wystarczy odbić w ulicę Fehmi Agani z deptaku Matki Teresy na wysokości hotelu Swiss Diamiond. Kawiarnia jest po lewej stronie, na pewno zauważysz, bo kolory przyciągają wzrok.
Osiedle Santea
Gdyby nie ludzie, których poznałam w Prisztinie, nigdy w życiu nie trafiłabym w to miejsce. Tak naprawdę, to nie jest jedna kawiarnia, ale całe mini osiedle schowane tak, że ciężko tam trafić, jeżeli nie wiadomo gdzie szukać. Z ulicy Billa Clintona trzeba przejść przez nieciekawie wyglądającą bramę na wysokości ulicy Roberta Dolla i nagle otwiera się przed nami całkiem inny świat. Mnóstwo kawiarni, jeszcze więcej ludzi, gwar rozmów i muzyki. Bardzo łatwo tutaj przejść płynnie z picia kawy w picie piwa. ;-)
The White Tree
Właściwie to hostel, którego przestrzeń wspólna jest dostępna dla każdego. Serwują smaczne lunche, a w patio są wygodne kanapy i sporo stolików gdyby ktoś chciał popracować. Na środku patio rośnie tytułowe białe drzewo, a cała przestrzeń jest przyjemnie wykończona. Lubiłam spędzać tam moje poranki. :) Kawę serwują od rana, jedzenie dopiero od 10:00.
Dit-e-Nat
Dit-e-Nat czyli dzień i noc. Słyszałam, że to miejsce działa podobnie jak Soma; przyciąga osoby w jakiś sposób związane z dziennikarstwem, sztuką i polityką, ale szczerze mówiąc nie poczułam tej atmosfery. Być może pora dnia była nieodpowiednia (wczesne popołudnie), a może Soma zrobiła na mnie tak wielkie wrażenie, że żadna inna kawiarnia by mi się potem już tak nie spodobała. To miejsce z pewnością ma potencjał i pewnie nierzadko bywa wypełnione gwarem rozmów, dlatego przy kolejnej wizycie, pójdę tam jeszcze raz. W Dit-e-Nat mają jeden mały minusik – nie ma obsługi kelnerskiej, więc wszystkie napoje i jedzenie przynosisz sobie sam. Mi to jakoś bardzo nie przeszkadzało, dlatego zdecydowałam się umieścić to miejsce na tej liście.
Jeszcze jedno miejsce zapadło mi w pamięć – kawiarnia zaraz przy deptaku Matki Teresy. Nie przez jakość kawy, nie przez wyjątkowo miłą obsługę, ale przez…. ubikację. Pierwszy raz zdarzyło mi się mieć obawy zrobić to co miałam zrobić, bo wiedziałam, że ta pani spogląda w tym czasie mi na plecy. :)
Jeśli kiedyś zawitasz do Prisztiny, mogę spokojnie polecić Ci te kawiarnie. W każdym z tych miejsc obsługa mówiła po angielsku, a dostęp do internetu był tak oczywisty, że nawet nie pytałam „CZY” jest internet tylko „jakie hasło”. W kawiarniach w Kosowie standardem jest, że do czarnej kawy wjeżdża również szklanka wody (strasznie mi tego brakuje w Polsce). Co więcej, wodę z kranu można dostać w nielimitowanych ilościach i to bez żadnych dodatkowych opłat. To standard.
Którą kawiarnię byście chcieli odwiedzić?