Trekking po kolorowych górach Landmannalaugar jest na liście chyba każdego, kto leci na Islandię. Landmannalaugar to górzysty teren położony w interiorze w południowej części Islandii. Znany jest z kolorowych, tęczowych gór, gorących źródeł, pól lawowych Laugahraun i geotermalnych złóż siarki. To również punkt startowy najbardziej znanego szlaku pieszego na Islandii – Laugavegur. Ja do Landmannalaugar pojechałam aby zobaczyć te cuda na własne oczy i aby przejść Laugavegur. Z jednej strony było pięknie, z drugiej, miałam momenty totalnego nieogarniania podróży w pojedynkę, o czym w dalszej części wpisu. ;-) Oprócz moich nietypowych przygód, pod koniec wpisu znajdziesz garść informacji praktycznych.
Czy Islandia jest bezpieczna dla kobiety podróżującej solo?
Tak, po stokroć! Islandia to prawdopodobnie najbezpieczniejszy kraj do podróży w pojedynkę, szczególnie dla kobiet podróżujących solo. Przestępczość tam prawie nie istnieje, Islandczycy są bardzo pomocni i świetnie mówią po angielsku. Oprócz tego, turystyka jest tak rozwinięta, że nawet jeżeli masz beztroskie podejście do organizacji w podróży, jak ja, to i tak sobie poradzisz. Informacje podane są jak na talerzu, naprawdę trudno coś sknocić.
Z drugiej strony, jestem w stanie sobie wyobrazić sytuację, która mogłaby być niebezpieczna. Na Islandii pogoda zmienia się dosłownie co kilkanaście minut i bardzo nie chciałabym znaleźć się gdzieś sama, bez zasięgu i z dala od ludzi. A jeżeli wyobrażę sobie do tego silny wiatr i gęste mgły… to jest właśnie ta sytuacja, kiedy Islandia może być niebezpieczna. Pogoda w górach na Islandii jest jeszcze bardzie kapryśna i właśnie dlatego miałam lekki stresik przed wyruszeniem do Landmannalaugar i kontynuowaniem solo szlaku Laugavegur. Niemniej jednak, nie powstrzymało mnie to przed zrobieniem tego, co sobie wcześniej postanowiłam. :)
Dzień po zakończeniu szlaku przez park narodowy Vatnajökull, stałam już o 7:15 przed Harpa Concert Hall w Rejkjawiku i czekałam na mój autobus z Iceland by Bus, który odjechać miał o 7:30. Niebo nad Rejkiawikiem robiło się coraz ciemniejsze, burza dosłownie wisiała w powietrzu.
Islandzkie kontrasty: czarne pola lawowe Laugahraun vs. kolorowe góry Landmannalaugar
Droga przez islandzki interior była mocno wyboista. Jak tylko skończył się asfalt i wjechaliśmy na szutrówkę, autobusem trzęsło tak bardzo, że nawet drzemka była niemożliwa. :D Inna sprawa, że krajobrazy za oknem były mocno intrygujące. Kiedy wulkan Hekla majaczył po naszej prawej, z lewej otaczała nas absolutna ciemność. Pola lawowe uformowały najróżniejsze kształty, ale to co było wspólne, to czarny kolor. Ani kawałka zieleni gdzie okiem sięgnąć, czułam się (nie pierwszy już raz zresztą!) jak na jakiejś innej planecie.
Tym większe było moje zdziwienie, kiedy wjechaliśmy w końcu w dolinę Landmannalaugar i zobaczyłam ten cały kolorowy ogrom. Może to zabrzmieć bardzo kiczowato, ale dosłownie zatkało mnie na widok tego bezkresu i gór, które naprawdę są kolorowe. Żółcie, pomarańcze, zielenie, brązy, nawet NIEBIESKI! Kolorowe góry Landmannalaugar nie rozczarowują. To jedno z tych miejsc, które w rzeczywistości wygląda jeszcze lepiej niż na zdjęciach.
Jedynym minusem, o którym przekonałam się dopiero po wyjściu z autokaru, była temperatura, deszcz i wiar. Niestety, pogoda nie rozpieszczała, ale podobnie jak podczas trekkingu w Vatnajökull, postanowiłam pogodą się kompletnie nie przejmować i jak najlepiej wykorzystać dzień w Landmannalaugar. Zapłaciłam za camping (około 50 zł, ale nie pamiętam dokładnie) i wyruszyłam na poszukiwania idealnego miejsca do rozbicia namiotu.
Rozbijanie namiotu na campingu w Landmannalaugar, czyli pokaz moich przedziwnych umiejętności surwiwalowych
Czując się jak na jakiejś tajnej, skomplikowanej misji, zataczałam koła na polu namiotowym w Landmannalaugar wypatrując tego idealnego miejsca na rozbicie namiotu. Już pomijam fakt, że jedno miejsce niewiele różniło się od innego -wszędzie były drobne kamyczki i twarda ziemia. Tak czy owak, szukając tego miejsca na namiot czułam się wybitnie dobrze i myślałam sobie coś w tym stylu, że jestem w ogóle zajebista, że tak podróżuję sama i daję rade to ogarnąć, blablabla. Odbiło mi się to potem. :)
Po 10 minutach takiego chodzenia, znalazłam w końcu miejsce, jak mi się wtedy wydawało, idealne. Idealne, bo w przeciwieństwie do innych miejsc nie było całe zawalone małymi kamieniami, które wbijają się potem w matę to spania i mogą ją przedziurawić. Oto stałam przed pięknym poletkiem ziemi i ani mi do głowy raz nie przyszło, żeby sprawdzić czy wszystko gra, skoro nikt się tutaj jeszcze nie rozbił.
W momencie kiedy zaczęłam rozkładać namiot, rozpadało się i zaczęło jeszcze mocniej wiać. W takiej pogodzie namiot rozkłada się ciężej, bo trzeba uważać, żeby go gdzieś nie zwiało. Zanim więc zabrałam się do roboty, naznosiłam wielkich kamieni, przytwierdziłam namiot do ziemi od nawietrznej i dopiero wtedy zaczęłam go rozkładać. Długo mi z tym zeszło, bo wiatr nie ułatwiał, a od zimna kostniały mi ręce. W końcu po dobrych 20 minutach namiot stał. Już chciałam się do niego wpakować, gdy zauważyłam, że jestem cała uwalona błotem.
Nie tylko ręce. Do kolan wszędzie miałam błoto, a buty przypominały jeden wielki błotny twór. Gdzie i jak ja się tak tym błotem upier*oliłam?!
I wtedy mnie olśniło. I zmroziło. Kucnęłam i przycisnęłam dłoń do ziemi zaraz przy namiocie. I co? Rękę w kilka sekund przykryła gruba warstwa brudnej, brązowej wody. Rozbiłam namiot W BŁOCIE. Rzucając bluzgami we własnej głowie, podjęłam decyzję, że namiot muszę przenieść. Skoro pod naciskiem dłoni wychodzi tyle wody, to wolę nie myśleć w jakim stanie byłby namiot i ja sama po całej nocy snu.
Zanim przeniosłam namiot musiałam oczywiście usunąć wszystkie umocnienia w postaci wielkich kamieni. Ten cyrk z przenoszeniem namiotu bardziej przypomniał obraz nędzy i rozpaczy niż silnej kobiety podróżującej solo, no ale cóż – takie momenty TEŻ się zdarzają, szczególnie jak się jest nieuważnym. A ja bywam nieuważna. :)
Po kolejnych kilkunastu lub kilkudziesięciu minutach, zmachana, spocona i wkurwiona patrzyłam na przeniesiony namiot i zastanawiałam się czy ja w ogóle mam jeszcze na cokolwiek ochotę.
Kolorowe góry Landmannalaugar
Jeszcze zanim przyleciałam na Islandię, wiedziałam że muszę wejść na wulkan Brennisteinsalda, czyli najwyższy szczyt w Landmannalaugar (855m n.p.m). Szlak jest raczej łatwy i spokojnie można na Brennisteinsaldę wejść i zejść w około 3 godziny. Mnie zajęło to więcej, bo co kawałek zatrzymywałam się na zdjęcia.
Pierwsza część szlaku na Brennisteinsaldę prowadzi przez pola lawowe Laugahraun, czyli ogromne, różnego kształtu skały wulkaniczne, które tworzą tak jakby las. Zaczynając szlak, wydaje się, że tylko kawałek trzeba iść przez ten gąszcz skał, a nagle orientujesz się, że minęła godzina!
Przy końcu pól lawowych jest widok torpeda i polecam zatrzymać się tam chociaż na chwilę. Pod nogami rozpościera się ogromna dolina otoczona zewsząd kolorowymi górami. W dole płynie niewielki, meandrujący strumyk, a po zboczach gór spacerują owce. Jak gdyby tego było mało, w dolinie rozpościera się łąka wełnianek, kwiatów, których używa się między innymi do produkcji zapałek na Islandii. :)
Na prawo od tej doliny jest szlak właśnie na wulkan Brennisteinsalda i jeśliby iść tym szlakiem dalej, to dojdzie się do Hrafntinnusker, czyli drugiego campingu na szlaku Laugavegur. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to kłęby dymu unoszące się w najbardziej przypadkowych miejscach wzdłuż szlaku. O ile wygląda to magicznie, to okropnie śmierdzi, bo to głównie siarka. :P Pro tip: nie stawaj tam, gdzie wieje wiatr, bo się od tego smrodku udusisz.
Gdzie w Landmannalaugar jest najlepszy widok na kanion Graenagil i wulkan Blahnukur?
Widok na kanion Graenagil miażdzy, naprawdę. To jest właśnie ten widok, który znajdziesz w googlach i pomyślisz sobie, że koniecznie chcesz pojechać na Islandię. To widok na najpiękniejsze kolorki i kształty w Landmannalaugar. Gdybym tylko miała więcej czasu, na pewno zrobiłabym tam trekking. Nie wiem tylko czy bezpiecznie robić to w pojedynkę i czy nie lepiej z przewodnikiem.
Wulkan Blahnukur jest przerażający. Przynajmniej na mnie wywarł takie wrażenie, ale może to przez pogodę? To czarny wulkan, który w dodatku wygląda na całkiem stromy i bardzo odsłonięty i wystawiony na silne wiatry. Ale na niego też bym chciała wejść. :) Kiedy robiłam zdjęcia, nawet nie zauważyłam dżdżownicy ludzi wspinających się na wulkan. Dojrzałam to dopiero wywołując zdjęcia na kompie. Jak zauważysz, to daj znać w komentarz, na Fejsie niewielu się to udało. :D
A teraz uwaga: specjalna wskazówka od blogerki podróżniczej gdzie jest najlepszy widok na kolorowe góry Landmannalaugar. Idąc szlakiem prowadzącym na Brennisteinsaldę (czyli początkiem Laugavegur), NIE skręcaj od razu na wulkan, tak jak prowadzi szlak. Idź PROSTO, aż dojdziesz do wielkiego czarnego głazu. Idź za ten głaz. I stój tam i podziwiaj widoki najlepsze w Landmannalaugar. I to bez zbędnych tłumów! :D
Hiking na Brennisteinsaldę kiedy piździ jak na dworcu w Kieleckim
Im wyżej, tym bardziej wiało.Na ostatniej prostej na szczyt na Brennisteinsaldę wiało już tak mocno, że nie słyszałam nic oprócz ryku wiatru i musiałam iść na rozszerzonych nogach, żeby utrzymać równowagę i żeby mnie nie zwiało. :D Widok ze szczytu Brennisteinsaldy wart był tych poświęceń. Widać całe pola lawowe, camping, rzeki, które kilka godzin wcześniej przejeżdżałam autobusem. No i te kolorowe góry! Jedyne co trochę mnie martwiło, to gęste mgły wiszące idealnie nad szlakiem Laugavegur, którym miałam jutro iść. Jak widziałam jak te mgły połykają ludzi, to naprawdę nie wyobrażałam sobie że mam tam jutro iść SAMA.
Najprzyjemniejsza rzecz do zrobienia w
Landmannalaugar – kąpiel w gorącej rzece z widokiem na góry!
Trekking na Brennisteinsaldę zajął mi jakieś cztery godziny, chociaż normalnie zajmuje od dwóch do trzech. Nie spieszyło mi się, a koniecznie chciałam porobić trochę zdjęć i po prostu pogapić się na te cudne krajobrazy. Po powrocie na pole namiotowe szybko przyszykowałam sobie kolację. O ile szybko można nazwać czekanie dwudziestu minut, aż woda w końcu zawrze. :P Po obiedzie, czyli liofilizowanym spaghetti z Decathlona (całkiem dobre, mogę polecić. :D) poszłam w końcu zrobić to, na co czekałam cały dzień!
Kąpiel w gorącej rzece! To takie dziwne uczucie, wbrew logice, kiedy wchodzisz do RZEKI, czekasz aż będzie zimna woda, a woda jest ciepła. Im dalej idziesz do źródła, tym jest goręcej. W gorących źródłach Landmannalaugar co prawda nie jest tak ustronnie jak w Vatnajökull, ale i tak jest spoko. Znalazłam sobie miejsce z gorącą wodą i przesiedziałam tam jak urzeczona prawie godzinę. Cała kąpiel zajęła dłużej, bo zanim ten spot sobie znalazłam to siedziałam też chwilę w innych miejscach, ale tam zimne prądy uderzały tak niespodziewanie, że nie było to przyjemne. :P
Kolejny pro tip: na campingu w Landmannalaugar za gorący prysznic płaci się dodatkowo. Ale nie jest to konieczne! Strażnik sam powiedział mi, żebym nie kupowała prysznica, skoro mogę się wygrzać w gorącym źródle i miał rację. :) Wiadomka, nie wykąpiesz się tam szamponem, ale na pewno się mocno rozgrzejesz. Polecam wybrać się do gorących źródeł kiedy autokary z dziennymi turystami sobie już pojadą, czyli po 18:30. Jest wtedy o wiele spokojniej i nie ma aż takich tłumów.
Złe dobrego początki – podróże solo na Islandii wymiatają!
Mimo, że początki tego dnia były słabe, a mój pokaz jak nie rozkładać namiotu nadal wywoływał wstyd, to po kąpieli w gorącej rzece wracałam już zupełnie spokojna i zadowolona. Coraz bardziej nie mogłam się doczekać kolejnego dnia, kiedy to miałam zacząć szlak Laugavegur. Strasznie mnie ciekawiło, czy widoki w dalszych etapach szlaku będą równie spektakularne, jaka będzie pogoda i czy uda mi się znaleźć jakiegoś kompana do tej podróży. Noc, kolejna już na Islandii, była spokojna i ciepła, a ja wstałam rano pełna sił i energii żeby zmierzyć się ze słynnym Laugavegur. Tego kolejnego dnia zadziały się fajne rzeczy, które nie miałyby miejsca, gdybym nie podróżowała w pojedynkę, ale o tym w kolejnym wpisie.
Landmannalaugar – informacje praktyczne
Jak dojechać do Landmannalaugar?
Jest sporo opcji, ale ja opowiem o tej, którą sama przetestowałam i wiem, że działa. :) Z Rejkiawiku do Landmannalaugar jeżdżą co najmniej dwie firmy przewozowe, ja korzystałam z usług Iceland by Bus, głównie dlatego, że cenię sobie niezależność w podróży a moje plany często się zmieniają. Miałam paszport, który uprawniał mnie do jazdy dosłownie gdzie chcę i kiedy chcę. W lecie autobusy do Landmannalaugar odjeżdżają o 7:30 spod Harpa Concert Hall i (chyba) o 7:00 spod pola namiotowego w Rejkiawiku. Iceland by Bus zatrzymuje się w kilku miejscach na krótkie przerwy głównie po to, aby podróżujący mogli porobić zdjęcia i nacieszyć oko islandzkimi krajobrazami. W sumie tylko dzięki temu udało mi się mimochodem zobaczyć Seljalandsfoss i ukryty, mniejszy wodospad kilkadziesiąt metrów dalej.
Dla zmotoryzowanych, zostawiam tutaj link do Pauliny z Obrazki Blondynki, która u siebie ma kilka pro tipów na Landmannalaugar. I możesz sobie zobaczyć jak te same góry wyglądają w czerwcu, a jak w sierpniu! Różnica JEST.
Pole namiotowe w Landmannalaugar
Pole namiotowe w Landmannalaugar jest olbrzymie! I kosztuje około 10 USD za noc za namiot. W tej cenie jest dostęp do toalet, gdzie są też umywalki z gorącą wodą. Prysznice z gorącą wodą nie są wliczone w cenę i trzeba za nie dopłacać dodatkowo. Ale tak jak pisałam wyżej, można wykorzystać gorącą rzekę żeby się rozgrzać przed pójściem spać. W baraku z łazienkami jest zawsze spora wilgoć ale jest też ogrzewanie. Zostawiłam tam na noc strój kąpielowy i ręcznik, żeby podeschły. Można pić wodę z kranu. Nie można tam pożyczyć namiotu ani żadnego innego sprzętu górskiego.
Sklepy w Landmannalaugar
Jedyną rzeczą jaką widziałam do kupienia były mapki Landmannalaugar. Mimo, że na internecie znalazłam relacje mówiące, że można tam kupić jedzenie, to nie wiem zupełnie gdzie, bo nic takiego tam nie widziałam.
Co spakować na trekking w Landmannalaugar?
Jeżeli masz zamiar zostać w Landmannalaugar kilka dni lub chcesz zrobić szlak Laugavegur, to odsyłam Cię do tego wpisu – jest tu absolutnie wszystko co powinnaś wiedzieć o trekkingu na Islandii. :)
Szlaki piesze w Landmannalaugar do zrobienia w jeden dzień
Szlaków w Landmannalaugar jest od groma. Teren kolorowych gór jest olbrzymi i jestem w stanie sobie wyobrazić, że spędzam tylko tam tydzień i mi się to nie nudzi. Osobiście polecam wybrać się na wulkan Brennisteinsalda. Szlak nie jest ani trudny, ani wyjątkowo długi, a ze szczytu rozpościera się piękny widok na całe Landmannalaugar i dalsze etapy szlaku Laugavegur.
Chciałabym także wejść na wulkan Blahnukur, mimo, że wygląda nieco groźnie, przez te swoje stromizny i czerń. Ale coś czuję, że tam jeszcze wejdę, może nawet szybciej niż mi się wydaje. :D
Kanion Graenagil jest absolutnie przepiękny, ale pojęcia nie mam czy bezpiecznie jest iść tam samej. Raczej wolałabym iść tam w towarzystwie i z większymi zapasami wody i jedzenia niż te, które miałam idąc na Brennisteinsaldę.
Kolejną ciekawą opcją dla tych, którzy lubią się poruszać jest wybranie się do drugiego campingu na szlaku Laugavegur, czyli do Hrafntinnusker i z powrotem. Cała wyprawa powinna zająć między 8-9 godzin (12 km w jedną stronę) w zależności od kondycji i warunków pogodowych. Ten szlak jest jednak bardziej różnorodny niż pozostałe, bo oprócz kolorowych gór Landmannalaugar możesz zobaczyć czarne góry ozdobione ryolitem i jeszcze więcej terenów geotermalnych. Szlak idzie też przez śnieg. :)
Jeżeli tego by było mało, to można iść jeszcze pod sztuczne jezioro, ochrzczone przez Islandczyków mianem „The Uggly Puddle„, ale jak nazwa wskazuje, nie jest tam jakoś wybitnie pięknie.
Warto jechać do Landmannalaugar?
WARTO. W samym Landmannalaugar spędziłam tylko jeden dzień i chciałabym tam wrócić na kolejne dwa, trzy, żeby obejść więcej pięknych miejsc w tej okolicy. Czasem z topowymi atrakcjami turystycznymi bywa tak, że są mocno przereklamowane i pewnie nawet na Islandii by się takie miejsca znalazło. Landmannalaugar daje jednak radę i naprawdę wygląda tak pięknie jak na zdjęciach, o ile nie piękniej. Jeżeli nie lubisz tłumów, jak ja, wystarczy wrzucić szybszy bieg w chodzeniu i można łatwo wyminąć tłumy. Polecam bardzo, a w kolejnym wpisie będzie jeszcze większa petarda, bo cały szlak Laugavegur. :)
Pin it!