Mówisz Wilno, myślisz Mickiewicz, Ostra Brama, Dziady i cała masa kościołów. Szukając informacji o ciekawych miejscach Wilnie, trafiałam głównie na kościoły. I im więcej tych kościołów skrollowałam, tym bardziej nastrajałam się na wyzwanie pod tytułem „Wilno dla bezbożników czyli jak zwiedzać stolicę Litwy omijając kościoły”. Nie żebym coś do kościołów miała. Tak naprawdę to bardzo lubię zwiedzać obiekty sakralne, ale jechać do Wilna tylko po to, żeby odhaczać kolejne zabytki jawiło mi się jak najgorszy podróżniczy koszmar. A więc do sedna – co zobaczyć w Wilnie jeśli nie kościoły? Co zobaczyć w Wilnie jeśli odczuwasz większe ciągoty do obdrapanych uliczek, przytulnych kawiarni i grubych kotów niż do obiektów sakralnych? A na koniec mały bonus ode mnie! Jako że tym razem podróżowałam z Wojtkiem, który prędzej będzie chodził głodny niż zje coś co nie jest lokalne, zmuszona byłam omijać znane mi dania i próbować specjały Litewskie. Co o nich sądzę przeczytasz w dalszej części wpisu. :P
Najbardziej kozacki nocleg w Wilnie? Loft w centrum miasta! Z ANTRESOLĄ :D
Jeśli podróżuję solo, prawie zawsze wybieram hostele. O ile nie mam akurat silnej potrzeby alienacji, lubię poznawać ludzi z hostelu. Tym razem jednak wybraliśmy z Wojtkiem bardziej ustronne gniazdko, a znalazłam je na AirBnb. Apartament – cudo! Przestronne okna wychodzące na jedną z głównych ulic Wilna (Kauno g. 30), białe ściany, nowiutkie, jeszcze pachnące meble, sufit z surowego betonu, a zaraz pod sufitem… ANTRESOLA z dużym i wygodnym łóżkiem. Rzut beretem do centrum, na stację kolejową i minutę piechotą na przystanek autobusowy skąd można dojechać na lotnisko. Tutaj link do apartamentu, a TUTAJ prezent. Jeśli jeszcze nie masz konta na airbnb i sobie je założysz przez TEN link, to dostaniesz gratis 100 zł na pierwszą rezerwację. A ja zniżkę na kolejną podróż, czyli win-win. ;)
Jedyny minus – jeśli już jesteś w łóżku i zasypiasz, ale poczujesz, że musisz siku bo inaczej nie zaśniesz, to zejście do łazienki po schodkach jest odyseją.
Jeśli jednak wolisz hotele (lub hostele), to w Wilnie znajdziesz mnóstwo fajnych opcji na nocleg. Dla ułatwienia podrzucam mapkę. ;)
Booking.com
Nie takie małe Wilno jak ci się wydaje
Centrum Wilna nie umie w skalę i mapy. Patrzysz na Maps.Me i wydaje Ci się, że to rondo, na którym masz skręcić jest jeszcze daleko. Robisz 10 kroków i nagle uświadamiasz sobie, że musisz się jednak trochę cofnąć, bo właśnie minęłaś to rondo. Wszystkie drogi zdają się prowadzić Plac Katedralny, a to co na mapie wygląda jak 5 minut, w rzeczywistości zajmuje Ci maks 2. Ale MIMO TO założenie, że trzy zimowe, tym samym krótkie dni, wystarczą aby obejść stare miasto, Zarzecze, obczaić jakieś 15 kawiarni i zobaczyć jeszcze coś dalej, jest błędne. Nie wystarczą. No chyba że będziesz naku*wiać i odhaczać atrakcje od bladego świtu, a po zmroku doświetlać lampą błyskową, ale to raczej nie jest w moim stylu.
Najbardziej odjechane muzeum w Wilnie czyli Muzeum Iluzji Vilnil, Vokiečių gatvė 6 (German Street)
Jest takie miejsce w Wilnie, które robi sobie jaja z tego jak postrzegasz rzeczywistość. To Muzeum Iluzji. Jest tam mnóstwo eksponatów, które wystawiają na próbę Twoje zmysły, a szczególnie wzrok. Można tam sprawdzić jak się pisze na materiale światłoczułym, jak zmieniają się kolory pod wpływem światła, jak to co myślisz, że widzisz, okazuje się być czymś zupełnie innym. Obsługa jest bardzo pomocna i widząc mega podjaranych turystów, chętnie robi im zdjęcia (tak, nam też robili :P).
Trochę historii Litwy – Muzeum Ofiar Ludobójstwa KGB
Kim byli Niemcy dla Polaków? Okupantem. Kim byli Polacy dla Litwinów? Okupantem. Niby oczywiste, a jest mi z tą myślą niewygodnie. Przecież nie tego uczyli nas w szkołach? Przecież to była przyjaźń Polsko-Litewska, a polonizacja to dobra rzecz? (Germanizacja przecież już nie, to oczywiste). No cóż. Na jednej z pierwszych tablic w Muzeum Ofiar Ludobójstwa właśnie taką informacją dostajesz prosto w twarz, a potem jest jeszcze gorzej. Nie dlatego, że jest coś o Polsce.
Dlatego, że historie osób walczących w ruchach antynazistowskich i antysowieckich nie mają szczęśliwych zakończeń, a po obejrzeniu wystawy muzeum pójdziesz do piwnicy, gdzie zobaczysz w jakich warunkach przetrzymywano tam ludzi. I przeczytasz co tam z nimi robiono. Samo muzeum jest już mocno przygnębiające, ale chodząc po wąskim, obdrapanym korytarzu, który „zdobią” jedynie grube i ciężkie drzwi cel jedyne czego chcesz, to jak najszybciej stamtąd wyjść. W piwnicach KGB można zobaczyć, między innymi, klaustrofobiczne izolatki, sale w których więźniowie do omdlenia stali na małej wyspie w basenie z lodowatą wodą, wygłuszony pokój służący do przesłuchań (czytaj: tortur), których ściany do dziś ubabrane są krwią, cele, w których na kilkunastu metrach kwadratowych mieszkało kilkudziesięciu mężczyzn. I salę, w której dokonywano egzekucji.
Co zobaczyć w Wilnie? Ranking ulic i uliczek
Wileńskie ulice, alejki i uliczki są, według mnie, jedną z najciekawszych i najładniejszych atrakcji litewskiej stolicy. Nie wiem jak to jest u Ciebie, ale ja w podróży (i w życiu) szukam ładnych miejsc, bo się w nich po prostu lepiej czuję. Brukowane chodniki, wysokie, bogato zdobione kamienice, kolorowe i obdrapane mury, latarnie rzucające żółtawo-różowe światło na nierówne chodniki, nieśmiała roślinność przedzierająca się między cegłami, strasznie mnie to wszystko kręci i w podróży spędzam ogromnie dużo czasu po prostu chodząc po ulicach. Nie inaczej było w Wilnie. Na pytanie, co zobaczyć w Wilnie mam już gotowy wachlarz różnych ulic, od malutkich, obdrapanych, po przestronne i niewiarygodnie czyste.
Królestwo kawiarni i niemieckiego porządku w Wilnie – Vokiečių gatvė (German Street)
Ulica, która niemal od razu kojarzy się z aleją pod Lipami w Berlinie. Szeroka, na środku biegnie deptak obsadzony drzewami. Można przycupnąć na ławce lub po prostu iść na spacer próbując się zdecydować do której kawiarni wejść najpierw (a jest ich mnóstwo). Byłam tym procesem decyzyjnym tak pochłonięta, że nie zrobiłam tam żadnego zdjęcia. Przez. całe. trzy. dni.
Aleja Giedymina (Gedimino prospektas) – wileński Nowy Świat
Musisz wybaczyć mi te wszystkie porównania, ale ciężko mi się im oprzeć. Aleja Giedymina to jak warszawski Nowy Świat. W ciągu dnia ulica dostępna jest dla aut, po zmroku zamienia się w deptak. Oprócz designerskich sklepów ulokowane są tam budynki rządowe – Parlament, Sąd Konstytucyjny, Bank Litwy i Litewski Narodowy Teatr Dramatyczny. W pobliżu Alei Giedymina jest Muzeum Ofiar Ludobójstwa KGB.
Ulica Literacka w Wilnie (Literatų gatvė) – dom Mickiewicza i sztuczna szczęka kogoś innego
To co najbardziej podobało mi się w Wilnie, to artystyczny duch unoszący się zarówno nad starym miastem jak i nad Republiką Zarzecza (Užupis). Ulica Literacka jest chętnie odwiedzana przez turystów i w ogóle mnie to nie dziwi. Jest urocza, a przy tym w jej mury wkomponowano całą masę rzeczy powiązanych z pisarzami w jakiś sposób związanymi z Litwą. Jedną z takich rzeczy jest np. sztuczna szczęka – niestety kompletnie nie wiem kogo.
Niegdyś getto w Wilnie, teraz centrum kawiarenek i ultra wąskich uliczek
Obszar dawnego getta rozciągający się między między ulicą Zawalną (Pylimo g.), Wielką (Didzioji g.), Trocką (Traku g.) i Dominikańską (Dominikonu g.) to teraz jedna z najbardziej urokliwych dzielnic Wilna. Wąskie uliczki z wysoką zabudową, subtelny street art na murach, rynnach, okiennicach i drzwiach, a do tego milion kawiarni i jedna super burgerownia – Meat Lovers.
Najładniejsza (po zmroku) obdrapana ulica w Wilnie – ul. Ducha Świętego (Šv. Dvasios g.)
Na tej ulicy w zasadzie nic nie ma, a jest moją ulubioną. Trafiliśmy na nią przypadkiem, szukając baru, który i tak okazał się być zamknięty. Było już krótko po zachodzie słońca i padał deszcz. Oświetlona nikłym światłem latarni na pomarańczowo miała w sobie coś, co od razu mi się spodobało. Nie mam pojęcia, czy w świetle dziennym ta uliczka wywarłaby na mnie tak piorunujące wrażenie, ale póki co, zaliczam ją do najbardziej urokliwych miejsc w Wilnie.
Patrz pod nogi jak idziesz – schody Czesława Miłosza w Wilnie
To mi się podoba! Zamiast wydumanych, najczęściej brzydkich pomników, schody z wersami wierszy Miłosza. Idąc do góry, po polsku. Schodząc, po litewsku. Chciałabym żeby w Poznaniu były miejsca nawiązujące do ważnych osób ze świata literatury nie będące pomnikami.
Co zobaczyć w Wilnie? – wszystkie inne uliczki starego miasta
Szukając ciekawych miejsc czy atrakcji w Wilnie z pewnością napatoczysz się na informacje o Placu Katedralnym. W jego pobliżu jest mnóstwo ładnych uliczek i w zasadzie nie ma większej różnicy, w którą wejdziesz. Wilno to bardzo uliczko-friendly miejsce i wszyscy ci, którzy szukają takich miejsc w podróżach, powinni być raczej usatysfakcjonowani. ;-)
Jeśli masz ochotę na coś innego niż klimatyczne uliczki, to rzuć okiem na poniższe opcje zwiedzania Wilna:
Panorama Wilna z Góry Trzykrzyskiej
Układając plan ciekawych miejsc w Wilnie nie mogłam ominąć punktów widokowych. Wszak nie samymi uliczkami turysta żyje. Baszta Giedymina, Dzwonnica Archikatedry i Góra Trzykrzyska położone są blisko siebie i można je „zaliczyć” na raz. Wieża telewizyjna jest nieco dalej. My weszliśmy jedynie na górę Trzykrzyską. Baszta, a właściwie cała góra Giedymina była zamknięta – dosłownie. Cały teren był ogrodzony siatką, za którą różnego rodzaju koparki robiły różne dziwne rzeczy. Na dzwonnicę po prostu nie chciało nam się wchodzić, zwyższywszy na bliskie położenie wyższego punktu czyli Góry Trzykrzyskiej.
Na górę Trzykrzyską idzie się relatywnie krótko, ale po schodach. Można się zasapać jeśli akurat nie cieszysz się dobrą kondycją. Niektóre schodki są lekko obluzowane i raz prawie umarłam na zawał serca kiedy jedna z desek usunęła mi się spod nóg. Dzień, w którym weszliśmy na górę Trzykrzyską był wybitnie deszczowy i pochmurny toteż widok nie powalił mnie z nóg. Jestem jednak przekonana, że o zachodzie słońca w lecie jest tam epicko.
Warto wiedzieć też, że trzy krzyże, które obecnie można zobaczyć na wzgórzu nie są pierwszymi krzyżami. Oryginalne krzyże, będące symbolem męczeństwa franciszkanów zostały wysadzone w powietrze w 1950. W 1989 r. zostały odbudowane kawałek dalej jako pomnik ofiar stalinizmu.
Ogród Botaniczny w Wilnie czyli jak pogłaskać koci język
Schodząc z góry Trzykrzyskiej wylądowaliśmy gładko w ogrodzie botanicznym. Oprócz parku, ławeczek i fontanny (która na zimę została obwieszona światełkami) jest tam też ogródek zielny. Mnie to niespecjalnie kręci, ale Wojtka, z racji swojego wykształcenia, już tak. Ale o co chodzi z kocim językiem? W ogrodzie botanicznym rośnie sobie jakieś zielsko, którego liście przypominają w dotyku koci język. Są delikatnie szorstkie, mają włoski i kształt zbliżony do kociego języka. Jeśli więc nie masz kota ale odczuwasz potrzebę pogłaskania kociego języka, to już wiesz gdzie iść. A swoją drogą – może wiesz jak naprawdę się ta roślinka nazywa? Jest na zdjęciu poniżej.
Gdzie iść żeby zobaczyć największe i najładniejsze choinki w Wilnie?
Jeśli chodzi o choinki bożonarodzeniowe, to Wilno naprawdę ma rozmach. Do tej pory wydawało mi się, że to Niemcy przodują w kreowaniu bożonarodzeniowej atmosfery przez swoje jarmarki. Teraz dochodzi do tego jeszcze Litwa. Zarówno Kowno jak i Wilno były przepięknie ozdobione, a rozmiar i ilość światła emitowany przez wileńskie choinki może spokojnie wchodzić do listy największych atrakcji Litwy.
Plac Katedralny w Wilnie
Plac Katedralny to jedno z najważniejszych miejsc w Wilnie. Tutaj odbywają się obchody świąt państwowych, parady, przemówienia itd. Z Placu Katedralnego można też łatwo dojść do innych atrakcji Wilna. To rzut beretem od Republiki Zarzecza, blisko góry Trzykrzyskiej, alei Giedymina, starego miasta, ogrodu botanicznego. Z jednej strony, cieszę się, że mieliśmy okazję załapać się na wileński jarmark bożonarodzeniowy i zobaczyć ich gigantyczną choinkę i dach ze światełek. Z drugiej strony, widziałam na internecie zdjęcia o zachodzie słońca robione właśnie na Placu Katedralnym i szkoda mi, że nas to ominęło. Przez cały nasz pobyt w Wilnie słońce wyszło na … godzinę.
Plac przed Ratuszem w Wilnie
Jeśli trafisz to Wilna w grudniu, to koniecznie przejdź się na plac przed ratuszem. Choinka, chociaż sporo mniejsza od tej na Placu Katedralnym, była pięknie udekorowana, a na całym placu rozstawiono szklane kopuły. W niektórych można było zakupić skórzane rękawiczki, w innych wypić grzańca.
Ten jedyny kościół, który naprawdę warto zobaczyć – Kościół św. Franciszka i św. Bernarda w Wilnie
Szczerze mówiąc, lubię oglądać ciekawą architekturę sakralną. Jechać jednak gdzieś tylko po to, aby z zegarkiem w ręku ganiać od kościoła do kościoła, tylko dlatego, że jest zabytkowy to jednak przeginka. Do kościoła św. Franciszka i św. Bernarda weszliśmy przez przypadek. Zaraz przed nim stoi kościół świętej Anny, z zewnątrz przepiękny. Jego fasada, wybudowana w stylu późnego gotyku od razu mnie zainteresowała, ale jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi… jakimś cudem nie zauważyłam głównych drzwi. Weszliśmy w niewielką bramę po prawej stornie od kościoła św Anny, a tam schowane były inne drzwi. Założyłam, że to pewnie jakieś boczne wejście do tamtego kościoła. Nic bardziej mylnego. :P
Kościół św. Franciszka i św. Bernarda reprezentuje gotyk w najlepszym wydaniu. Trzynawowy, podzielony ośmioma kolumnami, z ostrołukowymi oknami, tak charakterystycznymi dla budowli obronnych (!), oraz ze sklepieniem krzyżowym wprawił mnie w autentyczny zachwyt. Byliśmy tam w pochmurny dzień i wrażenie mroku i tajemnicy dało się odczuć praktycznie od wejścia. W pewnym momencie zaświecono światła i to, jak oświetlony był ołtarz spowodowało u mnie chwilową srakę fotograficzną (sorry za wyrażenie, ale tego się inaczej nie da opisać). To był pierwszy kościół, który obeszłam naprawdę z uwagą i kompletnie nie spieszyło mi się do wyjścia. Z własnej woli!
Jak zostać hipsterem? Analiza przypadku Republiki Zarzecza w Wilnie
Republika Zarzecza czyli Užupis to jedna z najpopularniejszych dzielnic w Wilnie. To jak Jeżyce w Poznaniu. To jak Praga w Warszawie. Dzielnica należąca niegdyś do biedoty, w kilka lat przekształciła się w centrum kultury, festiwali i hipsterskich kawiarni z kawą droższą niż w reszcie miasta. Samozwańcza republika z własnym wojskiem, prezydentem, nietypową konstytucją i przede wszystkim intrygującym street artem zasługuje na osobny wpis. Dziś ograniczę się tylko do kilku zdjęć.
Wileńskie kawiarnie
No tak. Dochodzimy do sedna – kawa i kawiarnie. Dziś zdradzę tyle – tak bardzo zaangażowałam się w „zbieranie materiału na bloga”, że przez cały pobyt w Wilnie nie byłam w stanie zasnąć przed trzecią w nocy. W uszach, głowie, łokciach szumiała mi kawa. Jak już wróciłam do Polski to potrzebowałam kilku dni łykania magnezu zanim przestała mi latać powieka. ;) O kawiarniach w Wilnie napiszę również osobny wpis z mega klimatycznymi/ciekawymi/książkowymi kawiarniami i link będzie też tutaj.
Co zjeść na Litwie i dlaczego niekoniecznie kartacze?
Kartacze, ah kartacze! Na każdej stronie o kuchni litewskiej i w relacjach z podróży możesz przeczytać o tym daniu. Spróbowałam bo prędzej umarłabym ze wstydu niż namawiała Wojtka na zwykłą pizzę. Spróbowałam i… więcej chyba tego nie zrobię. Do dziś zastanawiam się kto faktycznie je kartacze na Litwie. Lokalni? Czy turyści, którzy się wcześniej o tym daniu w internecie naczytali – bo w każdej knajpie, w której byliśmy to właśnie turyści jedli kartacze. Lokalni – jakoś nie. Na głównym szlaku turystycznym w centrum Wilna praktycznie każda restauracja miała je w swojej ofercie. Raz do takiej turystycznej knajpy weszliśmy, bo już było mega zimno i się rozpadało, ale raczej bym Tobie tego doświadczenia nie poleciła.
Nie żeby kartacze były jakieś złe. Ale poślad mam dalej na swoim miejscu. Kartacze aka. cepeliny aka cepelinai to ziemniaczane placki z mięsnym nadzieniem. Kształtem przypominają sterowce, stąd też ich nazwa – od nazwiska niemieckiego konstruktora sterowców, Ferdinanda von Zeppelina. Zwykle serwowane z kwaśną śmietaną i skwarkami. Ogólnie rzecz biorąc – nie ma tragedii, ale strasznie tłuste i nie do końca mi odpowiadała konsystencja ziemniaczanego ciasta. No po prostu nie mój typ.
Za to całkiem sporo opcją są kotlety wiedeńskie. Z tym daniem przynajmniej oprócz mięsa można liczyć na sałatkę i jakieś warzywa. To jest fascynujące jak te same nazwy dań ukrywają inne potrawy. Na Litwie, kotlet wiedeński przypominał bardziej coś, co my znamy jako de vollaie.
Absolutnym hitem tego wyjazdu były batony twarożkowe. Zupełnie takie, jakie wieki temu próbowaliśmy na Węgrzech. Na Litwie jest ich całe mnóstwo od malinowych po żelkowe. Przebombiliśmy na to relatywnie sporo hajsu, ale nie dało się inaczej. Jak będziesz kiedyś na Litwie to KONIECZNIE tego spróbuj.
No i na koniec. Woda mineralna Vytautas. To jest hit. Filmik poniżej to oficjalna reklama tej wody. Obejrzyj to i wyobraź sobie jak ta woda smakuje. Albo najlepiej ją spróbuj. Do kupienia np. w Piotrze i Pawle.
Trzy dni w Wilnie – podsumowanie
Trochę mi głupio, że tak późno wpadłam na to żeby polecieć w tamte rejony. Wilno bardzo mi się spodobało ale wyjechałam stamtąd z dużym niedosytem. Niby sporo chodziliśmy i widziałam wszystkie „ważne” miejsca, ale nie zdążyliśmy się ruszyć w rejony oddalone od centrum i zobaczyć np. więcej sowieckiej architektury – na czym mi jednak zależało. Moja głowa również działa tak, że jeśli idę jedną uliczką po zmroku, to widząc ją w świetle dziennym jestem przekonana, że moja noga tam wcześniej nigdy nie stanęła. Jestem pewna więc, że te wszystkie uliczki które obeszliśmy już po zachodzie słońca będą dla mnie wielką nowością jak kiedyś wrócę do Wilna.
Z jednej strony Wilno ma potencjał na bardzo alternatywną stolicę. Mają tam wszystko czego taka alternatywna stolica potrzebuje. Z drugiej strony, nie mogłam się przestać nadziwić jak zaniedbane były niektóre budynki, jak nieodmalowane latarnie uliczne, jak rozklekotane trolejbusy. Szkoda mi też, że właściwie nie widziałam Wilna oświetlonego słońcem – oprócz jednej marnej godziny ciągle było pochmurno i padał lekki deszcz. To bardzo dużo zmienia w odbiorze miasta, szczególnie u mnie.
Czy warto do Wilna jechać? Moim zdaniem – bardzo TAK. Myślę, że wiele z was może się bardzo pozytywnie zaskoczyć ile w Wilnie jest ciekawych miejsc i jaki tam jest fajny klimat. Ale może lepiej na wiosnę?